Putin już wie, że popełnił niewybaczalny błąd. „Rzeźnik z Syrii” musi zaplanować odwrót Rosjan

Wojna - zdjęcie ilustracyjne / autor: PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY

Władimir Putin zdaje się dostrzegać, w jak okropnym położeniu znajdują się rosyjskie oddziały niedaleko Chersonia. Dlatego władca Kremla mianował gen. Siergieja Surowikina na nowego dowódcę wojsk w Ukrainie. Generał nazywany też „rzeźnikiem z Syrii, ma jednak szereg poważnych problemów: niskie morale i słabe wyszkolenie żołnierzy, brak skutecznego dowództwa na polu walki, chaotyczne decyzje podwładnych i fatalne położenie wojsk. Skutkiem tego Surowikin stosuje wobec Ukraińców taktykę terroru, która raczej nie przyniesie mu znaczących sukcesów.

W Czeczenii, ten ogolony weteran o posturze zapaśnika i ponurym wyrazie twarzy, przyrzekł „zabić trzech czeczeńskich bojowników za każdego poległego rosyjskiego żołnierza”. W północnej Syrii jest gorzko wspominany za obrócenie w ruinę dużej części Aleppo.

56-letni generał sił powietrznych nadzorował również strzelanie rakietami w kliniki, szpitale i infrastrukturę cywilną w znajdującym się w rękach rebeliantów syryjskim mieście Idlib w 2019 r. Działał w ten sposób, chcąc złamać wolę przeciwników i wywołać falę uchodźców do Europy.

Jego 11-miesięczna kampania „wykazała bezduszne lekceważenie życia około trzech milionów cywilów na tym obszarze”, napisała organizacja Human Rights Watch w skrupulatnym raporcie.

Teraz generał powtarza swój syryjski scenariusz w Ukrainie.

Dwa tygodnie temu Władimir Putin mianował Surowikina generalnym dowódcą „specjalnej operacji wojskowej” Rosji, ku uciesze moskiewskich jastrzębi. Czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow chwalił Surowikina jako „prawdziwego generała i wojownika”. On „poprawi sytuację”, pisał Kadyrow w poście w mediach społecznościowych.

Zadanie przerośnie generała?

Ale odwrócenie serii oszałamiających zwycięstw Ukrainy i zmiana kierunku wojny może być poza zasięgiem nawet bezwzględnego Surowikina. Ukraińcy przez cały rok pokazywali, że są twardzi i nie dadzą się zastraszyć zbrodniami wojennymi. Już wcześniej znosili bombardowania ze strony równie pozbawionych skrupułów rosyjskich generałów.

Jednak zachodni wojskowi i analitycy zauważają, że już teraz widać oznaki większej spójności taktycznej, niż za czasów jego poprzednika, generała Aleksandra Dwornikowa. — Jego taktyka wojenna całkowicie narusza zasady wojny, ale niestety okazała się skuteczna w Syrii — powiedział POLITICO wysoki rangą oficer brytyjskiego wywiadu wojskowego. — Jako strateg wojenny jest skuteczny — dodał oficer.

Surowikin obrał za cel infrastrukturę energetyczną Ukrainy i w ciągu ostatnich tygodni już dokonał zmasowanych ataków. Uderzenia rakiet w weekend spowodowały przerwy w dostawach prądu w całym kraju, pozostawiając ponad milion gospodarstw domowych bez energii — informował w minioną sobotę Kyryło Tymoszenko, wiceszef kancelarii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

— To nikczemne uderzenia w obiekty infrastruktury krytycznej — mówił sam Zełenski w swoim nocnym przemówieniu. — Świat może i musi powstrzymać ten terror. Zasięg tego ostatniego masowego uderzenia jest bardzo szeroki. Oczywiście nie mamy możliwości technicznych, aby strącić 100 proc. rosyjskich rakiet i dronów uderzeniowych. Jestem jednak pewien, że stopniowo, z pomocą naszych partnerów, uda nam się to. Już teraz strącamy większość pocisków rakietowych, większość dronów.

Przechwycenie większości rosyjskich pocisków wystrzeliwanych w kierunku infrastruktury energetycznej Ukrainy nie wystarczy do powstrzymania zakłóceń, które Surowikin powoduje tymi atakami. Skala szkód wyrządzonych w systemie energetycznym Ukrainy w weekend przekroczyła wielkość zniszczeń z pierwszego uderzenia, które miało miejsce 10 października, podał państwowy operator sieci energetycznej Ukrenergo.

Tanie strzały

Jak twierdzą władze ukraińskie, od początku ataków zniszczono około jednej trzeciej elektrowni w kraju.

Dla Rosji koszt ataku z powietrza jest niewielki, ponieważ polega na irańskich bezzałogowych statkach powietrznych Shahed-136. Są to w zasadzie latające bomby nazywane „dronami kamikadze”, ponieważ ulegają one zniszczeniu po uderzeniu w cel.

Drony, których zasięg lotu wynosi 2,5 tys. km, krążą nad celem, dopóki nie otrzymają rozkazu do ataku. Z rozpiętością skrzydeł 2,5 m mogą być trudne do zidentyfikowania przez radar i kosztują tylko około 20 tys. euro za sztukę. To bardzo niewiele w porównaniu do rakiet manewrujących, których koszt może sięgać nawet 2 mln euro.

W zeszłym tygodniu Biały Dom przekazał, że irańscy eksperci od dronów — szkoleniowcy i pracownicy wsparcia technicznego — zostali rozmieszczeni na przyłączonym do Rosji Krymie, aby pomóc w przeprowadzaniu ataków na Ukrainę. — Teheran jest teraz bezpośrednio zaangażowany w wojnę na ziemi oraz poprzez dostarczanie broni, która wpływa na cywilów i infrastrukturę cywilną na Ukrainie — powiedział rzecznik Pentagonu John Kirby.

Ale zwrócenie się o pomoc do Iranu świadczy też o słabości Rosji. Fakt, że używają irańskich dronów, sugeruje, że naprawdę kończą im się pociski — powiedział POLITICO pracownik Pentagonu. — Nie sądzę, że możliwości Rosjan są tak duże, jak twierdzi Kreml. Zawsze uważałem, że Rosjanie to trochę pusta siła. Nie mają wielkich możliwości i nie mogą ich skutecznie zastosować. Fakt, że idą do Irańczyków po technologię dronów, jest dość smutnym obrazkiem w kontekście wychwalanego niegdyś rosyjskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego.

I chociaż drony pomagają wyrządzić znaczne szkody, ich lekki ładunek wybuchowy o wadze 36 kg stanowi dla Rosjan problem, bo nie są one wystarczająco silne, aby wyrządzić poważne szkody w dużych elektrowniach.

Zamiast tego maszyny kierowane są na mniejsze podstacje. W końcu jednak zachodni i ukraińscy eksperci znajdą sposób na zakłócenie systemu GPS, od którego zależą drony, aby uniemożliwić im skuteczne celowanie. Drony mogą zatem już niedługo zostać całkowicie wyeliminowane z pola bitwy.

Problemy rosyjskiej armii

Brak wystarczających możliwości w zakresie uzbrojenia nie jest jedynym problemem, z jakim borykają się rosyjscy generałowie. Armię Putina osłabia brak skutecznego dowodzenia małymi jednostkami i kompetentnego nadzoru na polu walki.

Ukraińcy od 2014 r. są przesiąknięci amerykańską doktryną wojskową i szkoleniami, które koncentrują się na budowaniu profesjonalnego korpusu kaprali i sierżantów, którzy rozumieją duży obraz sytuacji i otrzymują uprawnienia do podejmowania decyzji na polu bitwy, gdy prowadzą swoje jednostki, mówi John Barranco, analityk w Atlantic Council, który nadzorował początkowe operacje amerykańskich marines w Afganistanie po atakach terrorystycznych z 11 września i służył też w Iraku.

Niepowodzenie Rosjan w budowaniu takich kadr nęka ich w Ukrainie i nie jest to niedociągnięcie, które Surowikin ma czas naprawiać. W rzeczywistości sytuacja może się pogorszyć, gdy Kreml rzuca teraz do walki niedostatecznie wyszkolonych poborowych z rozkazu Putina o częściowej mobilizacji.

Rosyjski odwrót

Po zaledwie kilkudniowym szkoleniu poborowi już giną. A wysyła się ich na kluczowy na tym etapie wojny front — portowe miasto Chersoń — gdzie rosyjskie władze nakazały wszystkim mieszkańcom ewakuację, zanim Ukraińcy zamkną okrążenie.

Chersoń jest jedyną stolicą regionu, którą Rosja zdołała zająć od początku inwazji. Było ono kluczowe w tworzeniu mostu lądowego między Krymem a południem Ukrainy. Miasto otwierało drogę do potencjalnego ataku na główny port Morza Czarnego w Odessie.

Jednak ukraińska kontrofensywa, która rozpoczęła się w lecie, zmierza obecnie w kierunku Chersonia. Pozycja taktyczna Rosji w tym rejonie jest bardzo zagrożona, a jednostki spadochroniarzy okopały się na zachodnim brzegu Dniepru, gdzie są bardzo podatne na ataki.

— Z punktu widzenia geometrii pola walki jest to fatalna pozycja dla Rosjan — powiedział POLITICO Jack Watling, ekspert ds. wojny lądowej w brytyjskim Royal United Services Institute.

Watling, który przeprowadził analizę operacyjną ze sztabem generalnym Ukrainy, mówi, że Rosjanie na zachodnim brzegu należą do najlepszych oddziałów, ale nie mogą być zaopatrywani „w skali potrzebnej do uczynienia ich konkurencyjnymi” i nie będą w stanie kontratakować.

— Ukraińcy mają inicjatywę i mogą dyktować tempo — powiedział Watling. — Z czysto wojskowego punktu widzenia, Rosjanie byliby w o wiele lepszej sytuacji, gdyby wycofali się z Chersonia i skupili na utrzymaniu wschodniego brzegu rzeki, a następnie umieścili większość swoich sił na Zaporożu. Jednak z powodów politycznych działają powoli.

Wydaje się to zgodne z tym, co w weekend podał sztab generalny Ukrainy. Rosyjskie ruchy wojsk miały miejsce w regionie Chersonia, gdzie niektóre jednostki przygotowywały się do walki miejskiej, podczas gdy inne wycofywały się.

Krótko mówiąc, Surowikin jest zmuszony do podjęcia próby przeprowadzenia jednego z najtrudniejszych manewrów wojskowych — uporządkowanego odwrotu w celu zmiany pozycji sił, w tym poborowych o niskim poziomie wyszkolenia i jednostek, które nie są spójnie dowodzone. Gdy w zeszłym miesiącu bardziej doświadczone oddziały rosyjskie próbowały wykonać ten sam manewr w pobliżu Charkowa w północno-wschodniej Ukrainie, poniosły klęskę.

Sam bandytyzm nie uchroni rosyjskich poborowych przed zmotywowanymi i sprawnymi siłami ukraińskimi. Liczy się to, czy Surowikin będzie miał na tyle umiejętności taktycznych, by przeprowadzić ten niebezpieczny odwrót.

Onet.pl & POLITICO

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com