Wspólne ćwiczenia Białorusi i Rosji: potencjalne ryzyka i zagrożenia
8 stycznia 2023 roku Ministerstwo Obrony Republiki Białoruś poinformowało, że przygotowuje się do wspólnych ćwiczeń z Federacją Rosyjską. Tym razem nazwano je „Tarczą Unii”, a ćwiczenie to przykuło uwagę nie tylko ukraińskiego wojska, ale także dyplomatów, personelu wojskowego wielu krajów europejskich, w szczególności Polski. Ponieważ to z Białorusi można potencjalnie spodziewać się ofensywy, nie tylko wojsk białoruskich, ale i rosyjskich, które są tam obecnie rozmieszczone. Biorąc pod uwagę te czynniki, od lata Ministerstwo Obrony Narodowej buduje konstrukcje ochronne na granicy, zwiększając liczbę wojska i sprzętu.
Główny nacisk w obecnych ćwiczeniach zostanie skierowany na komponent lotniczy, dlatego na Białoruś przybyło z Rosji co najmniej 90 jednostek sprzętu wojskowego, a także:
- personel około 600 osób;
- 8 jednostek Su-34 i Su-30 Rosyjskich Sił Powietrzno-Kosmicznych.
Niektórzy eksperci twierdzą, że prowadzenie ćwiczeń ma kilka głównych celów, między innymi:
- zastraszyć Ukraińców i społeczność europejską siłą militarną państw partnerskich;
- podkreślić, że Federacja Rosyjska i Republika Białoruś są zjednoczone we wszystkich aspektach, w tym w wojnie na Ukrainie;
- koordynować uwagę ukraińskich sił zbrojnych na północnych granicach, nie pozwalając im przemieszczać się na wschód i południe.
Według oficjalnych informacji ćwiczenia potrwają do 1 lutego.
Co się stało w zeszłym roku?
„Sojusznicza determinacja” – tak nazwano wspólne ćwiczenia armii Federacji Rosyjskiej i Republiki Białorusi, które odbyły się od 10 do 22 lutego ub.r. A dwa dni po ich zakończeniu miała miejsce pełnoprawna inwazja na Ukrainę. Należy zaznaczyć, że część obwodów czernihowskiego i kijowskiego została zniszczona i zajęta przez wojska rosyjskie, które nacierały z kierunku północnego – właśnie z Białorusi. W ten sposób zajęto również elektrownię atomową w Czarnobylu.
Podkreślamy, że krwawy dyktator Władimir Putin nie zdołał jeszcze oficjalnie przekonać samozwańczego prezydenta Republiki Białoruś do oficjalnego przystąpienia do wojny na Ukrainie, ale wykorzystuje maksymalnie możliwości swojej armii, o ile sytuacja pozwala. Począwszy od 5 stycznia br. Ministerstwo Obrony Republiki Białoruś zapowiedziało wzmocnienie wspólnego zgrupowania wojskowego, w szczególności na granicach z Polską i Ukrainą. W mediach pojawiają się informacje o „prowokacyjnych akcjach” ukraińskiej straży granicznej na granicy z Białorusią. Takie wypowiedzi mają na celu jakoś usprawiedliwić prowadzenie ćwiczeń i ewentualne starcia na granicy.
Wspólne ćwiczenia wojskowe mają zastraszyć Polskę?
Na początku października ubiegłego roku Alaksandr Łukaszenka często mówił o groźbach wobec Białorusi płynących z krajów zachodnich. Nie sprecyzował jednak, co dokładnie miał na myśli. To po raz kolejny mówi o manipulacji, prowokacji i użyciu wszelkich narzędzi propagandowych. Według niego Kijów dąży do przekształcenia granicy Białorusi w drugi front i tym samym osłabienia sił rosyjskich na Ukrainie.
Polska i sojusznicy są gotowi do potencjalnego ataku, ale prawdopodobieństwo, że armia rosyjska i białoruska zaatakują kraj – członka UE i NATO, jest bardzo niskie. Jednocześnie nie należy odrzucać takiego scenariusza, ponieważ działania Kremla bardzo często są nieprzewidywalne i pozbawione logiki, zdrowego rozsądku, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Polska regularnie otrzymuje groźby od rosyjskich polityków i propagandzistów.
Autor: Diana Kaminski