Demokraci są coraz bardziej sfrustrowani Bidenem! Notowania prezydenta USA są wyjątkowo niskie

Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska

Niedługo minie pierwszy rok prezydentury Joe Bidena. Demokraci, zwłaszcza ci bardziej lewicowi, nie ukrywają, że są nią mocno rozczarowani. 

Kiedy ogłoszono, że Biden wygrał wybory, a Demokratom udało się utrzymać większość w Izbie i zdobyć formalną większość w Senacie, lewica nie ukrywała, że ma bardzo ambitne plany. Chcieli wprowadzić m.in. amnestię dla nielegalnych imigrantów, duże finansowanie na walkę z globalnym ociepleniem, kolejne programy socjalne czy też zalegalizować aborcję na poziomie federalnym. Z tych planów jednak praktycznie nic nie wyszło. Z dużych obietnic udało im się przyjąć jedynie ustawę o finansowaniu infrastruktury, ale w wersji, którą wynegocjowali z Republikanami. 

Znaczna część jego porażek ma związek z istnieniem tzw. filibustera w Senacie. Zgodnie z senackim regulaminem zanim jakakolwiek ustawa trafi pod głosowanie trzeba formalnie zamknąć nad nią debatę, a to wymaga minimum 60 głosów. Demokraci mają 50 i Republikanie po prostu odmawiają zamykania debat, przez co żadna kontrowersyjna ustawa nie może wejść w życie. Bardziej skrajni Demokraci żądają zniesienia tej zasady, podobnie jak zrobiono wcześniej w Izbie Reprezentantów. Ci bardziej umiarkowani się jednak do tego nie palą, bowiem wiedzą, że przyda im się kiedy Republikanie odzyskają większość. Biden też reprezentował ten pogląd i unikał nawoływania do jego zniesienia, chociaż w ostatnim czasie zaczął przyznawać, że nie może przez niego zbyt wiele zrobić. 
 
Coraz więcej lewicowców zaczyna jednak winić osobiście Bidena za to, że nie potrafi postawić na swoim i obejść sprzeciwu Republikanów. „Biden przez cały rok rządził jakby każdy, poza nim samym, był prezydentem” – skomentowała Deirdre Shelly z walczącej z klimatem organizacji Sunrise Movement:

Odmawiał zadawania ciosów czy przyjęcia odpowiedniej postawy w stronę ludzi w jego własnej partii, którzy wstrzymują jego plany, a nawet w stronę Republikanów”. Dodała, że w każdej ważnej dla lewicy sprawie, jak walka z klimatem, darowanie długów studenckich czy też reforma systemu wyborczego, Biden ulega „złym aktorom” z własnej partii i pozwala im na narzucanie sobie formy debaty.

Shelly odnosiła się zapewne do umiarkowanych Demokratów, z senatorem Joe Manchinem na czele. W równo podzielonym Senacie Demokraci zazwyczaj potrzebują partyjnej jedności aby cokolwiek osiągnąć. Tym samym Manchin, najbardziej prawicowy z demokratycznych polityków, awansował z ciekawostki na jedną z najbardziej wpływowych osób w Waszyngtonie. Senator z Zachodniej Wirginii wykorzystuje swoją pozycję do tego, aby powstrzymywać Biały Dom przed bardziej radykalnymi działaniami. Praktycznie przy każdej ustawie media donoszą, że Biały Dom lub przywódcy Demokratów muszą z nim negocjować, a zwykle te negocjacje idą po jego myśli. Na przykład w wypadku kontrowersyjnej ustawy Build Back Better, która sfinansowałaby szereg programów socjalnych, Manchin już teraz doprowadził do znacznego obniżenia jej kosztów. Obecność Manchina w Senacie oznacza również, że Demokraci boją się stosowania sztuczek proceduralnych do obchodzenia sprzeciwu Republikanów, gdyż senator z Wirginii jest wielkim zwolennikiem dyskusji i kompromisu z Republikanami i dla wszystkich jest jasne, że nie poprze takiego działania. 

Wielkim problemem dla Demokratów jest również rekordowo niska popularność Bidena. Seria kryzysów jak kryzys imigracyjny, kompromitacja w Afganistanie, szalejąca pandemia czy napięcia w stosunkach z Rosją sprawiły, że jest jednym z najmniej popularnych powojennych prezydentów w USA. Według portalu FiveThirtyEight ponad połowa Amerykanów uważa, że nie radzi sobie jako prezydent, a przeciwnego zdania jest 43,9%. Na tym etapie prezydentury gorszy wynik miał jedynie Donald Trump, ale u niego sondaże utrzymywały się na zbliżonym poziomie przez całą kadencję, a u Bidena widać wyraźną tendencję zniżkową. 

To ogromny problem dla partii bowiem popularność prezydenta ma w USA znaczny wpływ na to, jak dana partia radzi sobie w wyborach. Już teraz analitycy twierdzą, że rekordowo niska popularność Bidena kosztowała Demokratów serię poważnych porażek wyborczych, z przegraną ich kandydata w wyborach gubernatora Wirginii na czele. A w przyszłym roku Demokratów czeka kolejny sezon wyborczy, tzw. midterms. Republikanom wystarczy odbicie 9 miejsc w Izbie i zaledwie jednego w Senacie aby zdobyć większość. Mało kto się łudzi, że tak się nie stanie – a pytaniem pozostaje tylko kwestia tego jak wielka będzie porażka lewicy. 

Ta perspektywa sprawia, że napór na Bidena ze strony partii jest jeszcze większy. Dla wszystkich jest jasne, że jeśli Biden chce zrealizować jeszcze którąkolwiek ze swoich większych obietnic, to musi to zrobić do końca przyszłego roku, bo przy republikańskiej większości w co najmniej jednej izbie Kongresu nie będzie to już możliwe. Radykalni Demokraci uważają więc, że powinno się wykorzystać ten czas do przepchnięcia jak największej liczby lewicowych pomysłów. To z kolei nie podoba się ich bardziej umiarkowanym kolegom, którzy startują zwykle z mniej bezpiecznych okręgów wyborczych i boją się, że takie działanie jeszcze bardziej obniży ich szanse na reelekcję. 

Źródło: The Hill, FiveThirtyEight

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com