„Ojciec wszystkich bomb” nie spadł na Wołczańsk. Rosjanie się chwalą, ale to propagandowa ściema

Fot. Andriej Rudenko/Telegram

Nagranie wyjątkowo silnej eksplozji w Wołczańsku i jedno zdanie rosyjskiego propagandysty wystarczyło, żeby powstała plotka o użyciu „ojca wszystkich bomb”. Czyli wyjątkowo dużej, dziewięciotonowej bomby. Jest to jednak bardzo mało prawdopodobne. Z wielu powodów.

Nagranie wykonane przez rosyjskiego drona wrzucił na Telegrama Andriej Rudenko, popularny rosyjski „reporter frontowy”, który pochodzi z Doniecka i od 2014 roku głośno opowiada się za rosyjską okupacją, a potem aneksją Donbasu. Ukraina postawiła mu zarzuty karne, w Rosji jest stałym korespondentem największych mediów państwowych.

Pracownik rosyjskiej propagandy opatrzył nagranie komentarzem: „Najwyraźniej OFAB-9000 poleciał na Wołczańsk”. Czyli najcięższa rosyjska konwencjonalna bomba lotnicza. Jego twierdzenie się poniosło i już można o nim przeczytać jako o pewniku w wielu mediach, a zwłaszcza na żyjących z plotek i emocjach profilach w mediach społecznościowych. Tymczasem jest mało prawdopodobne, aby była to prawda. Choć niezaprzeczalnie coś ciężkiego spadło na Wołczańsk. Najpewniej było to jednak coś co najmniej trzy razy lżejszego.Bardzo ciężka bomba z ery Stalina

OFAB-9000 to „odłamkowo-burząca bomba lotnicza – 9000 kilogramów”, choć prawidłowy zapis to FAB-9000, czyli po prostu „burząca bomba lotnicza”. Najcięższa odłamkowo-burząca w arsenale rosyjskim to OFAB-500. Korespondent wojenny musiał coś pomieszać. To pierwsza przesłanka wskazująca na to, że zmyślał.

FAB-9000 zaprojektowano w latach 50. w ZSRR do użycia przez ciężkie bombowce strategiczne do niszczenia najcięższych umocnień, baz wojskowych, fabryk i temu podobnych dużych stacjonarnych celów. Prostsza i słabsza alternatywa dla bomb jądrowych. Masa całej bomby wynosi tak naprawdę 9407 kilogramów, z czego 4297 kilogramów to materiał wybuchowy. FAB-9000 ma oczywiście znaczną siłę niszczącą. W promieniu kilkudziesięciu metrów fala uderzeniowa jest śmiertelna, do około 300 metrów wywołująca poważne obrażenia wewnętrzne. Budynki w promieniu około 200 metrów powinny zostać zniszczone lub ciężko uszkodzone. Na większą skalę FAB-9000 używano tylko podczas radzieckiej wojny w Afganistanie, gdzie zrzucono ich kilkaset na górskie kryjówki mudżahedinów.

Poważnym ograniczeniem w użyciu takich bomb jest ich masa. Mogą je przenieść tylko bombowce strategiczne. W Afganistanie robiły to Tu-16, dawno wycofane ze służby. Teraz teoretycznie Rosjanie mają Tu-95 i Tu-160, ale nawet rosyjskie źródła poddają w wątpliwość, czy są one przystosowane do zrzucania FAB-9000, które wymagają zupełnie innych podwieszeń niż standardowe uzbrojenie tych maszyn, czyli rakiety manewrujące.

Same problemy i wątpliwości

Co więcej, widoczna na nagraniu bomba spada pod dość płytkim kątem, co sugeruje użycie modułu szybującego UMPK. Gdyby go nie było, to ciężki bombowiec strategiczny musiałby wlecieć nad Ukrainę. Byłby ogromnym celem i nawet znacznie mniejsze bombowce taktyczne Su-34 tego unikają, trzymając się kilkadziesiąt kilometrów od linii frontu, aby nie dać szansy ukraińskiej obronie przeciwlotniczej. Dotychczas Rosjanie nie informowali o opracowaniu UMPK do FAB-9000, choć dużo się chwalili, kiedy zrobili to dla FAB-3000.Już te ostatnie uznano za mało praktyczne. Standardowo używane do nalotów bombami szybującymi Su-34 mogą unieść tylko jedną trzytonową bombę i nie wykonywać gwałtownych manewrów, aby uniknąć jej zerwania się. Sam moduł UMPK dla tak dużej bomby musi być specjalnie wzmocniony i też ciężki, co generuje kolejne problemy. Uznano więc, że generalnie bardziej praktyczne są standardowe bomby 500-kilogramowe, które są zabierane po cztery, a ich siła w zupełności wystarczy na większość celi. Choć UMPK-3000 są według Rosjan używane, głównie na kierunku Kurskim i Charkowskim, bo tam bombowce mogą działać względnie najbezpieczniej. Nie ma natomiast żadnych informacji o przystosowaniu bombowców strategicznych do użycia modułów UMPK. Tu-95 odpalają rakiety manewrujące, a Tu-160 w ogóle nie biorą udziału w wojnie, najpewniej z racji wysokich kosztów użycia i trzymania ich w rezerwie jako element triady jądrowej.

Jest też mało prawdopodobne, aby była to specyficzna bomba termobaryczna ODAB-9000, nazywana przez Rosjan „ojcem wszystkich bomb” w nawiązaniu do amerykańskiej „matki wszystkich bomb”, czyli GBU-43/B. Nie wiadomo czy rosyjski ładunek w ogóle wyszedł poza fazę jednorazowego eksperymentalnego zrzutu na poligon w 2007 roku. Dużo wówczas napisano i powiedziano w rosyjskich mediach o tym, jaka to jest ona najpotężniejsza na świecie i lepsza od amerykańskiej, ale słuch później się po niej urwał. Nie wiadomo nic o produkcji, przystosowaniu bombowców, czy późniejszych próbach i treningu. Jest bardziej prawdopodobne, że pozostała jednorazowym eksperymentem i źródłem propagandy. Co więcej, eksplozja bomby termobarycznej, tudzież paliwowo-powietrznej, wygląda inaczej niż ta widoczna na nagraniu Rudenki.

Historia z niespodziewanym pojawieniem się FAB-9000 z modułem szybującym jest więc bardzo mało prawdopodobna. Tak samo to, że cenny bombowiec strategiczny wleciał nad linię frontu, albo że była to mityczna ODAB-9000. Bardziej realne jest to, że Rudenko coś wymyślił pod wpływem emocji. Eksplozja widoczna na nagraniu rzeczywiście jest duża, ale porównywalna do tych, które są opisywane jako upadki FAB-3000. Zwłaszcza że są one najczęściej używane właśnie w rejonie Charkowa i w samym Wołczańsku. Mogła to być też mniejsza, ale też bardzo silna FAB-1500, używana jeszcze częściej. Obie stanowią ogromny problem dla Ukraińców, tak samo jak standardowe FAB-500. Na froncie nie ma obiektów, które wymagałyby użycia tak dużych i kłopotliwych bomb jak FAB-9000.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com