Przeciwlotniczy Frankenstein już czeka na Rosjan. Kolejne nadchodzą

Fot. US Navy

Rozwiązanie jednego z najpoważniejszych problemów ukraińskiego wojska wchodzi w fazę realizacji. Pierwsze eksradzieckie systemy przeciwlotnicze pożenione z zachodnimi rakietami mają już być w Ukrainie. Kolejne warianty tych tak zwanych FrankenSAM mają być w fazie testów w USA.

Przez wiele miesięcy na ten temat panowała cisza. Nie licząc incydentalnych deklaracji władz USA o przekazywaniu Ukrainie niesprecyzowanej liczby rakiet ziemia-powietrze i powietrze-powietrze starszych typów, których ukraińskie wojsko teoretycznie nie ma jak wykorzystać. Zakładano, że może chodzić o amunicję niezbędną do prowadzenia prac nad systemami FrankenSAM (zbitka słowa Frankenstein i anglojęzycznego skrótu od surface-to-air missile, rakieta przeciwlotnicza odpalana z Ziemi). Seria doniesień z ostatniego miesiąca zdaje się to potwierdzać.

Pierwszy FrankenSAM w Ukrainie

W niedzielę w ukraińskim radiu NW rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy Jurij Ignat powiedział, że udało się pożenić ukraińskie wyrzutnie oraz radary radzieckiego systemu przeciwlotniczego Buk z amerykańskimi rakietami. Taki składak miał zostać z powodzeniem przetestowany na poligonach w USA i „osiągać dobre rezultaty”. Nie ujawnił, jaka konkretnie zachodnia rakieta została użyta i czy tak zmodyfikowane systemy są już w Ukrainie.

Więcej powiedziała w ostatnich dniach października Oleksandra Ustinowa, przewodnicząca komisji ukraińskiego parlamentu nadzorującej transfery uzbrojenia z Zachodu. W rozmowie z amerykańskim dziennikiem „The New York Times” przyznała, że pierwsze kilka systemów FrankenSAM opartych o wyrzutnie Buk jest już w Ukrainie. Miały zostać dostarczone niedługo przed rozmową, w drugiej połowie października. Kolejne 17 wyrzutni Buk ma być gotowych do wysyłki do USA, ale potencjał Amerykanów do przeprowadzania modyfikacji ma wynosić na razie pięć sztuk miesięcznie.

Dodatkowo w artykule „NYT” pojawił się szereg informacji ze źródeł nieoficjalnych w USA. Zgodnie z wcześniejszymi szczątkowymi deklaracjami i przeciekami ukraińskie buki miały zostać połączone z amerykańskimi pociskami RIM-7 Sea Sparrow, których pierwsze wersje trafiły na okręty US Navy w latach 60., a ich bardzo poważnie zmodernizowana wersja nazywana ESSM jest używana nadal. Same RIM-7 doczekały się też wariantu lądowego używanego przez Tajwan. Rakiet tego typu wyprodukowano tysiące i najpewniej wiele zalega bezużytecznie w amerykańskich arsenałach. Prace nad połączeniem RIM-7 z wyrzutniami i radarami systemu Buk miały trwać siedem miesięcy. Ukraińcy proponowali minionej zimy, że przeprowadzą je sami, jednak według „NYT” Amerykanie mieli zdecydować, że oni to zrobią na spokojnie w USA. Próby i testy na amerykańskich poligonach miały zająć kilka miesięcy.

System Buk wyposażony w rakiety RIM-7 na pewno będzie miał krótszy zasięg niż z oryginalnymi radzieckimi. Tamte są trzy razy cięższe, czyli między innymi mają więcej paliwa i są w stanie zwalczać cele na teoretycznym dystansie 35 kilometrów. RIM-7 do około 20. Jednak ma to dla Ukraińców znaczenie drugorzędne wobec podstawowego faktu, że w ogóle są dostępne. Najpewniej i tak ich głównym zadaniem będzie polowanie na rosyjskie drony i rakiety manewrujące lecące na ukraińskie miasta.

Warstwy niższa i wyższa w przygotowaniu

Jednocześnie mają trwać prace nad dwoma innymi wariantami FrankenSAM. Po pierwsze chodzi o system bardzo krótkiego zasięgu łączący amerykańskie rakiety powietrze-powietrze AIM-9 Siedewinder z niesprecyzowaną wyrzutnią, o czym jeszcze w połowie października otwarcie powiedział sekretarz obrony USA Lloyd Austin. Nie ma pewności, na jakim etapie są te prace. Nie ma jeszcze żadnej sugestii ani dowodu, że ten FrankenSAM trafił do Ukrainy. Można przypuszczać, że będzie to coś w rodzaju już wycofanego z użycia amerykańskiego systemu przeciwlotniczego Chaparral, który był prostym podwoziem gąsienicowym z równie prostą wyrzutnią dla czterech rakiet. Operator kierował je ku celowi przy pomocy zwykłego celownika optycznego i odpalał, a za naprowadzenie się odpowiadała już głowica rakiety. System miał zasięg praktyczny rzędu kilku kilometrów.

Rakiety AIM-9 skonstruowano w latach 50. z myślą o walce powietrznej. Po bardzo gruntownych modernizacjach to do dzisiaj podstawowy oręż samolotów amerykańskich w walkach na krótkim dystansie. Naprowadzają się na ciepło wydzielane przez silniki celu. Ukraińcy mają dostawać AIM-9 w wariancie M, który reprezentuje poziom przełomu lat 80. i 90. Aktualnie w zachodnich wojskach już zastąpiony przez nowszy wariant X, więc najpewniej zalega w dużej liczbie w arsenałach. Do polowania na drony i rakiety to ciągle jak najbardziej wartościowa broń.

Coś podobnego Wielka Brytania już dostarczyła Ukrainie w sierpniu. To nieznana liczba prostych wyrzutni brytyjskich rakiet ASRAAM, które należą do tej samej kategorii co AIM-9, choć mają większy zasięg. Zamontowano je na niewielkich samochodach terenowych Supacat. Mają służyć głównie do polowania na rosyjskie drony i rakiety manewrujące. W korzystnych warunkach ewentualnie na śmigłowce lub samoloty szturmowe.Według tekstu w „NYT” mają też trwać prace nad znacznie bardziej zaawansowaną formą FrankenSAM. Ma wykorzystywać rakiety systemu Patriot, pożenione z ukraińskimi wyrzutniami oraz radarami. Nie podano żadnych szczegółów poza tym, że w październiku miał zostać przeprowadzony udany test takiego rozwiązania na poligonie White Sands w USA. Plany zakładają dostawy tego FrankenSAM zimą. Można przypuszczać, że będzie to rozwiązanie problemu dostępności rakiet dla ukraińskich systemów średniego i dalekiego zasięgu S-300, czyli najwyższej warstwy systemu obrony przeciwlotniczej Ukrainy. Ukraińcy mają już oryginalne systemy Patriot z Niemiec i USA, jednak tylko trzy baterie. Większym problemem jest pozyskanie z Zachodu całego systemu, głównie radarów niż rakiet. Najpewniej dlatego trwają prace nad ominięciem tego ograniczenia poprzez użycie radarów, systemów łączności, dowodzenia oraz samych wyrzutni pochodzenia radzieckiego.

Po pracach nad systemami bardzo krótkiego, krótkiego i średniego zasięgu widać, że Zachód stara się możliwie kompleksowo zaradzić zawałowi ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Być może wraz z dostawami nowoczesnego sprzętu produkcji czysto zachodniej pozwoli to zabezpieczyć niebo Ukrainy wobec spodziewanej drugiej zimowej kampanii rosyjskich nalotów wymierzonych w infrastrukturę energetyczną oraz ciepłowniczą. Dostawy systemów FrankenSAM obliczonych głównie na zestrzeliwanie prostszych celów w postaci dronów i rakiet mogą też pozwolić wykorzystać znacznie bardziej zaawansowane zachodnie systemy w rodzaju IRIS-T, SAMP/T czy Patriot bliżej frontu do zwalczania rosyjskiego lotnictwa lub przynajmniej ograniczenia mu możliwości aktualnie niemal bezkarnego zrzucania bomb szybujących UMPK na pozycje ukraińskie.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com