Skala mobilizacji nie pozostawia wątpliwości. Izrael idzie na wojnę totalną

Fot. IDF

Pod broń powołano już 360 tysięcy izraelskich rezerwistów. To skala mobilizacji porównywalna z tą podczas wojny Yom Kippur, kiedy Izrael desperacko walczył o przetrwanie. Czegoś takiego nie robi się dla pozorów. To, co zobaczymy w najbliższych tygodniach i miesiącach, będzie największą operacją wojskową Izraela od dekad.

Cahal, jak potocznie nazywa się Siły Obronne Izraela (inaczej też IDF od anglojęzycznego skrótu Israel Defence Forces), liczy obecnie ponad pół miliona ludzi. To 160 tysięcy zawodowego wojska oraz 360 tysięcy rezerwistów powołanych pod broń od soboty. To ogromny wysiłek dla państwa liczącego 9,3 miliona ludzi. Co 18 obywatel jest pod bronią. To oznacza silny cios w gospodarkę, z której nagle zniknęło 360 tysięcy pracowników, spośród 4,3 miliona wszystkich.

Można z tego wyciągnąć jeden podstawowy wniosek. To nie jest dla Izraela jakaś kolejna ograniczona operacja antyterrorystyczna, do których można było się przyzwyczaić przez poprzednie dekady. To nie jest jakiś gest i pokaz siły. To jest prawdziwa wojna z ogromną mobilizacją państwa. Na dodatek wojna, do której Izraelczycy ruszają przepełnieni żądzą zemsty i nienawiścią do przeciwnika.

W kilka dni do jednego z najsilniejszych wojsk świata

Biorąc powyższe pod uwagę, jak i wypowiedzi izraelskich polityków, inwazja i okupacja Strefy Gazy wydają się właściwie przesądzone. Wcześniejsze wkroczenia Cahal na to palestyńskie terytorium były poprzedzane 1-2 tygodniami bombardowań, mającymi na celu osłabić obrońców. Obecna sytuacja jest jednak bezprecedensowa, więc trudno wyrokować kiedy rozpocznie się lądowa faza operacji. Z jednej strony dotychczasowe bombardowania są wyjątkowo intensywne i jest silna żądza zemsty, ale z drugiej poprawna mobilizacja tak dużych sił i ich przygotowanie do działania wymaga więcej czasu, niż przy wcześniejszych ograniczonych inwazjach przeprowadzanych głównie siłami wojsk zawodowych. Z bardzo dużym prawdopodobieństwem można jednak założyć, że operacja rozpocznie się w październiku. Nie całe siły zmobilizowanego wojska zostaną rzucone na Strefę Gazy. Istotna część będzie zabezpieczać północ kraju na wypadek wejścia do wojny libańskiego Hezbollahu. Po takiej mobilizacji, sił powinno jednak wystarczyć z naddatkiem.

Cahal na stopie pokojowej liczy 160 tysięcy żołnierzy. W wojskach lądowych to cztery brygady piechoty, cztery brygady pancerne, jedna powietrznodesantowa, jedna specjalna i trzy pułki artylerii. Do sformowania na wypadek mobilizacji jest dodatkowe 9 rezerwowych brygad piechoty, 9 pancernych, 4 powietrznodesantowe i 4 rezerwowe pułki artylerii. Sądząc po zmobilizowaniu większości rezerwistów (360 tysięcy z nominalnych 460 tysięcy), do walki wystawiona będzie większość oddziałów rezerwowych. Najpewniej wszystkie te, dla których jest dość przyzwoitego wyposażenia i ludzi, bez sięgania po najmniej wartościowe zasoby w rodzaju sprzętu z głębi zimnej wojny. Izrael mobilizuje więc praktycznie całe realnie dostępne wojska lądowe. Podobnie musi być w lotnictwie i flocie, gdzie nie ma jednostek rezerwowych, tylko rezerwiści uzupełniają wakaty w stale funkcjonujących dywizjonach i flotyllach. Wojsko liczące 160 tysięcy ludzi w czasie pokoju to już była poważna siła, porównywalna choćby z siłami zbrojnymi Polski, mającej cztery razy większą populację. Teraz, liczące 520 tysięcy ludzi, zmobilizowane Cahal są jednymi z kilku najsilniejszych na świecie.

Istotna część wyposażenia izraelskiego wojska jest nowoczesna, choć będzie to poziom nierówny. Lotnictwo izraelskie nazywane potocznie Hel HaAwir jest uznawane za jedne z najlepszych na świecie. Wyposażone głównie w sprzęt amerykański, ale z istotną domieszką własnych ulepszeń. Łącznie nieco ponad 300 F-15, F-16 i F-35, oraz samolotów rozpoznawczych, dowodzenia i latających cystern. Bardzo istotnym czynnikiem przemawiającym na rzecz Hel HaAwir jest duże doświadczenie wyniesione z walk z arabskimi sąsiadami. Choć w walce z Hamasem czy ewentualnie z Hezbollahem będzie ono miało ograniczone znaczenie, ponieważ palestyńskie bojówki nie dysponują lotnictwem, ani poważniejszym potencjałem przeciwlotniczym. Izraelczycy na pewno będą mieli totalną dominację w powietrzu, co będzie miało duże znaczenie w nadchodzącej kampanii lądowej.

Izraelska marynarka wojenna jest uboższym krewnym lotnictwa i wojsk lądowych. Wynika to z sytuacji strategicznej. Nie licząc Turcji, żaden z potencjalnych przeciwników Izraela nie dysponuje istotną flotą. Ta izraelska liczy 7 dużych korwet, 8 małych, 5 okrętów podwodnych i kilkadziesiąt okrętów patrolowych. Ich głównym zadaniem w tej wojnie będzie patrolowanie wybrzeża i niedopuszczanie do prób morskiej infiltracji Izraela przez bojówkarzy na małych łodziach. Na razie wywiązuje się ze swoich zadań najlepiej z całego wojska, skutecznie blokując wszystkie takie próby Hamasu. Gdyby do wojny wszedł libański Hezbollah, izraelska flota będzie też musiała zwalczać jego rakiety przeciwokrętowe, które mogą zostać wykorzystane do ataków na statki cywilne i infrastrukturę.

Wojska lądowe, z racji znacznego rozrośnięcia się w trakcie mobilizacji, będą uzbrojone najbardziej nierówno. Zawodowe brygady są wyposażone w znacznej mierze w nowoczesny sprzęt, czyli na przykład czołgi Merkava IV z systemem samoobrony Trophy, oraz ciężkie transportery opancerzone Namer. Tych pierwszych ma być w wersji podstawowej i ulepszonej około pół tysiąca. Tych drugich zaledwie 120. Uzupełnia je około 200 podobnych koncepcyjnie ciężkich transporterów Azcharit, powstałych z przebudowy zdobycznych arabskich czołgów T-54. Większość rezerwistów będzie musiała się jednak zadowolić starszymi czołgami Merkava III, których ma być około 800 dostępnych i kilkoma tysiącami starych transporterów opancerzonych M113, które od dawna są uznawane za nienadające się na współczesne pole walki. Zwłaszcza do walk na terenach zabudowanych. Wsparcie artyleryjskie dla wszystkich zapewnią też niemłode armatohaubice samobieżne M109 Doher (około 600 dostępnych) i samobieżne wyrzutnie rakiet M270 (48 na uzbrojeniu). Do tego kilkaset prostszych dział holowanych i moździerzy. Silną stroną Izraelczyków powinny być światowej klasy łączność i systemy dowodzenia oraz różnego rodzaju bezzałogowce, w których rozwoju byli jednymi z prekursorów. Cahal dysponuje też znaczną ilością ciężkich pojazdów inżynieryjnych, przeznaczonych do torowania drogi oddziałom zmechanizowanym czy to przez budynki, czy to przez inny trudny teren, czy przez miny i pułapki.

Argumentem przemawiającym na rzecz Izraela jest też wsparcie USA. Zwłaszcza możliwość dostarczania przez Amerykanów amunicji lotniczej, która jest używana przez izraelskie lotnictwo. Bezpośrednie wsparcie wojskowe wydaje się mało realne, choć Amerykanie demonstracyjnie deklarują przesunięcie na wschodnie Morze Śródziemne dwóch grup uderzeniowych lotniskowców, przy czym jedna już tam jest, a druga właśnie ruszyła w drogę. Ich zadaniem jest najpewniej sygnalizować innym państwom regionu, aby nie próbowały włączyć się w wojnę. Sygnałem wskazującym na jakieś poważniejsze zamiary Amerykanów byłoby przysłanie trzeciego lotniskowca, ponieważ takie koncentracje są czymś nadzwyczajnym i nie robionym bez powodu. Tak samo jak izraelska mobilizacja.

Powolne i metodyczne obracanie Gazy w ruiny

Izraelskie wojsko dysponuje więc przytłaczającą przewagą w sile ognia nad Hamasem i innymi palestyńskimi bojówkami, których liczebność można w najlepszym wypadku szacować na kilkadziesiąt tysięcy ludzi z bronią ręczną. Zajęcie Strefy Gazy nie będzie jednak przez to proste. Ten relatywnie niewielki obszar jest mocno zurbanizowany. Oznacza to konieczność prowadzenia najtrudniejszych dla atakującego walk w terenie miejskim. Obrońcy będą wykorzystywać bardzo dobrą znajomość terenu i liczne przygotowane wcześniej pozycje, tunele oraz miny-pułapki. Hamas i inne palestyńskie bojówki szykują się na taką bitwę nieustannie i podczas poprzedniej inwazji Izraela w 2015 roku pokazały, że są w stanie zadać przeciwnikowi istotne straty. Choć nie powstrzymać go w walce.

Izraelczycy na pewno będą się poruszać powoli i metodycznie, burząc zawczasu lotnictwem i artylerią każdy budynek mogący służyć bojówkarzom za dobry punkt obrony. Te, które się ostaną na drodze oddziałów lądowych, będą równane z ziemią przez pojazdy inżynieryjne. Priorytetem będzie poszukiwanie min i różnych pułapek, oraz wyjść z zamaskowanych tuneli, umożliwiających zaskakujące ataki z boku i od tyłu. Można się spodziewać walk w tych podziemnych korytarzach, które mają być powszechne pod Gazą. Bojówkarze mogą jeszcze zaskoczyć, jeśli okaże się, że mają istotne ilości zaawansowanych rakiet przeciwpancernych przeszmuglowanych zza granicy, oraz niewielkich dronów zdolnych zrzucać małe bomby. Użyli takich w swoim pierwszym ataku w sobotę. Biorąc jednak pod uwagę skalę mobilizacji Izraelczyków, jest bardzo wątpliwe, aby zdołali odnieść sukces w obronie.

Najgorszy los spotka cywilnych mieszkańców Strefy Gazy. Intensywne walki w terenie miejskim oznaczają jego niechybną dewastację. Dwa miliony mieszkańców palestyńskiej enklawy nie mają gdzie uciec. Hamas wręcz wzywa ich do pozostania w domach, pomimo izraelskich wyzwań do ewakuacji, choć bez realnej możliwości jej przeprowadzenia. Ofiary wśród ludności cywilnej od zawsze były jedną z najskuteczniejszych broni palestyńskich organizacji terrorystycznych, ponieważ przysparzały im nowych członków, poparcia wśród Palestyńczyków oraz na świecie. Tym razem Izraelczycy wydają się być jednak mało wrażliwi na ten czynnik. Minister obrony Izraela Joaw Galant otwarcie deklaruje, że izraelskie wojsko walczy z „bestiami w ludzkich skórach”, zadeklarował totalną blokadę Strefy Gazy i oświadczył, że nie będą wyciągane żadne konsekwencje wobec żołnierzy łamiących prawo wojny. W czwartek na zdjęciach publikowanych przez izraelskie lotnictwo można już było zauważyć, że pod skrzydłami samolotów startujących do nalotów są ciężkie bomby lotnicze bez naprowadzania. Oznacza to, że Izraelczycy nie przejmują się już precyzją.

Wszystko to mówi bardzo dużo o tym, jak będzie wyglądać nadchodząca bitwa o Strefę Gazy. Będzie krwawa i bez pardonu. Izraelczyków czeka ciężka operacja okupiona stratami idącymi w setki, może tysiące ludzi. Hamas w obecnej formie najpewniej zostanie zniszczony i przejdzie do działań terrorystycznych po ukryciu się wśród ludności cywilnej. Dla tej ostatniej oznacza to apokalipsę i właściwie pewny kryzys humanitarny z tysiącami, jeśli nie dziesiątkami tysięcy ofiar.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com