Andrzej Duda walczy o swoje miejsce w historii. „Dzisiaj jesteśmy przy stole z największymi na świecie”

Kevin Lamarque / AP / AP

Prezydent Andrzej Duda, tak wynika z naszych rozmów, jest przekonany, że ma do odegrania podobnie historyczną rolę jak prezydent Lech Kaczyński w 2008 r. w Gruzji. A może nawet większą.

Wojna w Ukrainie to czas absolutnie historyczny, który określi przyszłość Europy na kolejne dekady. – Dzisiaj jesteśmy przy stole z największymi na świecie – mówi osoba z otoczenia Andrzeja Dudy. Powód jest dramatyczny: agresja Rosji na Ukrainę.

Powodów tego awansu jest kilka. Po pierwsze: przez Polskę – z powodów geograficznych i politycznej decyzji – wiedzie główny szlak przerzutu pomocy dla Ukrainy.

Inny – też istotny – jest taki, że Andrzej Duda i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski są przyjaciółmi i rozmawiają niemal codziennie. Ważna była dwudniowa wizyta Zełenskiego w Wiśle, gdzie mieści się prezydencki ośrodek wypoczynkowy. Politycy omawiali sprawy bezpieczeństwa, szczególnie ryzyko agresji rosyjskiej na Ukrainę, ale też prywatnie bardzo się polubili. Warto też zwrócić uwagę, że Duda był w Kijowie 23 lutego, a więc w dzień przed inwazją Rosji na Ukrainę. Spotkał się wtedy z Zełenskim. Wojna zaczęła się kilka godzin po wyjeździe Dudy z terytorium Ukrainy.

A po trzecie: Duda od zawsze mówił o Rosji jako wielkim zagrożeniu, więc jest w tym wiarygodny. – Siłą Dudy jest to, że może mówić to, co do tej pory. Nie ma żadnego zwrotu – podkreśla jeden ze współpracowników głowy państwa.

W Pałacu Prezydenckim nie ma wątpliwości, że dekada prezydentury Dudy będzie historycznie postrzegana przez pryzmat jego roli we wspieraniu Ukrainy – w czasie toczącej się wojny i odbudowywania kraju, jeśli wojna ustanie.

Przebudzenie Dudy

Dzisiejszy Duda jest inny niż dotychczas. Od wygranej Dudy w wyborach w 2020 r. ludzie wokół prezydenta załamywali nad nim ręce. Bo ledwo wygrał, a potem klapnął. Prezydent po zwycięstwie w 2020 r. o nic już nie walczył, jakby chciał wkroczyć na ścieżkę prowadzącą już tylko do emerytury w wieku 53 lat. Dziś jednak walczy o Ukrainę i swoje miejsce w historii.

Andrzej Duda obudził się w środku lata 2021 r. Dzięki lex TVN. Dziś brzmi to frapująco, ale dokładnie w rocznicę Bitwy Warszawskiej i Święto Wojska Polskiego 15 sierpnia 2021 r. Wtedy to w przemówieniu – choć nie dosłownie – zapowiadał weto do lex TVN – ustawy, którą forsowało Prawo i Sprawiedliwość. Ustawa ta ściągnęła na Warszawę masę krytyki i bardzo pogorszyła relacje z USA, bo gdyby weszła w życie, to zmusiłaby amerykańskich właścicieli TVN do sprzedania większości udziałów. Wówczas nikt nie sądził, że za pół roku Rosja na pełną skalę rozpęta barbarzyńską wojnę w Ukrainie i będzie grozić Zachodowi bronią nuklearną. Duda, choć był chwiejny w decyzji o wecie, bo rozważał też wysłanie lex TVN do Trybunału Konstytucyjnego, jednak postawił to weto. Do decyzji tej najbardziej przyczynili się jego doradca społeczny Marcin Mastalerek i ambasador RP przy ONZ Krzysztof Szczerski.

Weto sprawiło, że stał się wybawcą Amerykanów, a dobre słowo o nim powiedzieli nawet – zastrzegając przy tym, że wcześniej nie raz deptał konstytucję – jego krytycy wśród polityków i komentatorów.

Od wyborów 2020 r. co prawda Andrzej Duda był na rocznym urlopie, to od sierpnia 2021 r. podejmuje – a przynajmniej te najważniejsze decyzje – trafnie, nawet jeśli przy tym się chwiał. Z lex Czarnek historia była nieco podobna jak z lex TVN – Duda się chwiał. Prezydent naopowiadał kilku osobom w obozie PiS, że chce podpisać tę ustawę. Ostatecznie jednak ją zawetował – pod wpływem tak współpracowników, jak i żony Agaty Kornhauser-Dudy. W obliczu wojny Rosji z Ukrainą lex Czarnek czy inne decyzje mają mikrą wagę. Weto to ma jednak swoje symboliczne znaczenie i niesie komunikat: jest wojna u granic, nie czas na spory. Wcześniej Duda chciał stać się ojcem odmrożenia pieniędzy z Unii Europejskiej, więc wystąpił – zakulisowo konsultując się z Brukselą i USA – z projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. Dziś to umyka, ale Duda w ten sposób chce posprzątać po… własnych ustawach sądowych – obecny projekt Dudy daje nadzieję na odmrożenie euro, ale na realną naprawę SN nie.

Rosyjska wojna przeciwko Ukrainie oczywiście nie unieważnia polityki PiS i samego Andrzeja Dudy przed 24 lutego, ale wobec egzystencjalnego zagrożenia dla Ukrainy i największego po 1989 r. (jeśli nie po II wojnie światowej, ale o to niech się spierają już historycy) zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, wszystko inne schodzi na dalszy plan.

Duda, inaczej niż premier Mateusz Morawiecki czy inni politycy Zjednoczonej Prawicy, nie bije w opozycję. Prezydent robi przeciwnie: zaprasza prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego (PO) na rozmowy, a całą opozycję na posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Także w orędziach telewizyjnych nie wbijał żadnych szpil.

10 lat prezydentury Dudy będzie oceniane przez pryzmat zachowania głowy państwa wobec wojny w Ukrainie. Nawet jeśli Duda przez pierwszych pięć lat żyrował podpisami – poza kilkoma wyjątkami – politykę PiS, a potem był na rocznym urlopie od polityki, to teraz stał się – choć brzmi to patetycznie – jedną z najistotniejszych postaci międzynarodowej polityki. Czy to przełoży się na konkretne efekty? Nie sposób przewidzieć, niemniej potencjał do tego istnieje.

A przecież Zachód, w tym administracja Joe Bidena, początkowo nawet nie konsultowała się z Dudą czy rządem PiS. Gdy jednak wojna wybuchła, to Polska stała się państwem frontowym NATO. Paradoksem jest jednak to, że gdy Duda i PiS ostrzegali przed Putinem i mając już od USA informacje o planowanej inwazji Putina na Ukrainę, to rząd PiS – osobiście premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński – budowali alians proputinowskich partii w Unii Europejskiej, który ma – co jest wbrew polskiej racji stanu – odwracać europejską integrację czy wręcz (jak chce tego Marine Le Pen) osłabiać NATO.

Dziś w niepamięć poszedł już katastrofalny początek relacji Dudy z prezydentem USA Joe Bidenem, któremu składał kuriozalne gratulacje udanej kampanii. Biden potem ignorował Dudę, a skądinąd nie przywiązywał początkowo wagi do budowania relacji i konsultacji z państwami Europy Środkowo-Wschodniej, stawiając na ocieplenie na linii z Niemcami. Obecnie Duda i Biden często rozmawiają, a Polska jest kluczowym partnerem przy przerzucie wsparcia dla Ukrainy.

Otoczenie Dudy pcha go ku niezależności

Andrzej Duda ma w najbliższym otoczeniu ludzi, którzy wyrywają go z objęć Nowogrodzkiej i pchają ku bardziej niezależnej prezydenturze. Do codziennej pracy z Andrzejem Dudą wrócił Marcin Mastalerek, formalnie doradca społeczny. W rzeczywistości zostawił piłkę nożną, którą się dotychczas zawodowo zajmował, i pracuje dla prezydenta. Ludzie wokół Dudy przekonują, że Mastalerek z Dudą pracuje non stop – tak jak w czasach ich najbardziej intensywnej współpracy.

Znaczenia nabrał także wieloletni przyjaciel i współpracownik Dudy prof. Krzysztof Szczerski, który przez kilka lat chciał odejść z Pałacu Prezydenckiego i dziś jest ambasadorem Polski przy ONZ – urzęduje więc w Nowym Jorku. Funkcja ta ma dziś większe znaczenie, niż gdy obejmował ją Szczerski. Tu warto przypomnieć, że Szczerski przekonywał w zeszłym roku Dudę do weta wobec lex TVN, bo inaczej – argumentował – prezydent przekreśliłby swoje szanse na karierę międzynarodową po odejściu z Pałacu Prezydenckiego.

Wobec historycznego wyzwania w związku z wojną w Ukrainie, lex TVN i tak zeszłoby na daleki plan, ale weto ułatwiło przełamywanie lodów między Dudą a administracją Joe Bidena. Nie jest bowiem tajemnicą, że Duda był wobec Bidena bardzo sceptyczny i dużo bliżej było mu do Donalda Trumpa, którego miał wręcz za swojego przyjaciela. Z obecnych wypowiedzi Trumpa – a chwali on Putina – wynika jednak, że prezydent Trump dziś byłby absolutną katastrofą dla Europy. Dziś w Pałacu Prezydenckim jest zatem ulga, że to Biden jest prezydentem USA i liderem wolnego świata, a nie Trump. – Joe Biden nie pęka. On obserwował wszystkie wojny po II wojnie światowej i ma bardzo trudny, dramatyczny życiorys. Nie mogło być lepszego prezydenta niż Biden – słyszymy od jednego ze współpracowników głowy państwa.

Znaczenia w obozie prezydenta nabrali też Paweł Soloch – szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. A także Jakub Kumoch – prezydencki minister, który w Pałacu zastąpił Szczerskiego i odpowiada za sprawy międzynarodowe. W otoczeniu prezydenta ważniejszą niż dotychczas rolę odgrywa Wojciech Kolarski, który zajmuje się polityką historyczną, ale też nadzoruje biuro wystąpień prezydenta. Oraz szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot.

Inne spojrzenie na Pekin

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, pozytywnie można ocenić fakt, że Duda jako jedyny przywódca państw UE poleciał na otwarcie igrzysk olimpijskich do Pekinu. Owszem – Chiny łamią prawa człowieka, a Ujgurzy są tam de facto traktowani jak niewolnicy. Niemniej w brutalnych realiach geopolityki, to Chiny są wręcz strategicznym partnerem Rosji i przeciągniecie Pekinu na stronę Zachodu w podejściu do wojny w Ukrainie, może być kluczowe.

Duda był publicznie piętnowany za obecność w Pekinie, ale dziś każdy kanał dotarcia i wpływu świata zachodniego na Chiny ma swoją wartość. A Duda stara się od dawna budować relację, także osobistą z Xi Jinpingiem.

– Duda nie ma przed sobą wyborów prezydenckich. Nie musi kalkulować – słyszymy w Pałacu. Angażując się w pomoc dla Ukrainy walczy jednocześnie o swoje miejsce w historii. Tak jak Lech Kaczyński zapisał się w tej historii swoimi staraniami o obronę Gruzji w 2008 r., a Aleksander Kwaśniewski w czasie pomarańczowej rewolucji w 2004 r.

Źródło: https://wiadomosci.gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com