„Czas ludzi silnych i zdeterminowanych, a nie słabych i wątpiących w swoje” Ukraina może w tym roku pokonać Rosję, jeśli odpowiednio jej pomożemy.

Facebook.com/Ministerstwo Obrony Ukrainy

Wojna rozpętana przez Moskwę 24 lutego 2022 roku jest punktem zwrotnym w historii, który zmieni świat, nie mówiąc już o świadomości i priorytetach życiowych milionów. Pytanie tylko, jaki nowy świat jesteśmy gotowi wspierać? Świat, w którym posłusznie służymy niemoralnym terrorystom w podziwie dla ich nieprzewidywalności i okrucieństwa, czy też ten, w którym gromadzimy siły, by stawić czoła wszelkim przejawom zła i niesprawiedliwości?

Największe zagrożenie dla nas wszystkich pozostaje niezmienione od zeszłego roku, nazywa się Rosja. Mówiąc dokładniej, banda starych jednostek, które rządzą krajem od dwóch dekad z rzędu, przejmując cały pion władzy, wykorzeniając wszelki sprzeciw i opozycję oraz skutecznie osiedlając się w głowach większości jego obywateli. To był raczej problem dla samych Rosjan, dopóki Putin nie zdecydował się na inwazję na sąsiedni kraj w zeszłym roku, co okazało się jedną z najkrwawszych wojen w Europie.

Musimy kolektywnie powstrzymać to szaleństwo, aby pozbawić agresora nie tylko możliwości, ale i chęci kontynuowania wojny. Cel ten powinien być głównym celem do momentu jego realizacji. Nikt nie mówi, że powinniśmy zapomnieć o wewnętrznych problemach państwa i pomagać Ukraińcom ze szkodą dla własnych obywateli. Każdy przywódca dowolnego państwa musi przede wszystkim pomyśleć o swoim narodzie. To jest aksjomat i nikt nie będzie z tym polemizował.

Ale dzielni Ukraińcy walczą z państwem nuklearnym, które przewyższa ich pod względem wojskowym i ludzkim, nie tylko w imię wolności i niepodległości Ukrainy. W tym względzie nie będzie można stanąć po stronie obserwatora i kierować się zasadą „mało rozumiemy, niech te dwa słowiańskie narody same to rozwiążą”. Jeśli Rosja wygra, wszystkie kraje, które do tej pory pośrednio uczestniczyły w tej wojnie, będą musiały przelać krew własnych obywateli.

Co więcej, w tym przypadku Rosjanie poprą każdą inicjatywę Putina, by kontynuować „operację” na terytorium innych krajów europejskich. Otrzyma przebaczenie wszystkich swoich grzechów, ponieważ zwycięzcy nie są sądzeni. Znów pozyska silnych i wpływowych zwolenników na całym świecie, codziennie podnosząc stopień napięcia. W rzeczywistości z największego przegranego tego stulecia natychmiast zmieni się w genialnego stratega, któremu mimo wszystko udało się osiągnąć swój cel, wbrew przewidywaniom sceptyków i krytyków.

Na tle powyższego jego syndrom imperializmu będzie się tylko pogłębiał. Uwierzy w swoją wyjątkowość, uwierzy, że nie ma takiej sytuacji i takiej broni, z którą jego naród, jego otoczenie i jego kraj nie mogłyby sobie poradzić. To z pewnością stanie się podstawą do kontynuacji wojny. Wszystkie czołgi, samoloty i amunicja, które były skrupulatnie przechowywane w magazynach krajów europejskich jako strategiczny i nienaruszalny zasób, ostatecznie i tak będą musiały zostać wykorzystane. Jednak tym razem nie na ziemi ukraińskiej i nie z rąk Ukraińców.

Jaki jest cel takiej strategii? Niejasny. Ukraina potrzebuje pomocy wojskowej i finansowej bardziej niż kiedykolwiek. Całą brudną robotę niszczenia hordy najeźdźców wykonują przede wszystkim Ukraińcy. W jednym niepełnym roku wojny Rosja wyrządziła Ukrainie szkody o wartości ponad 700 miliardów dolarów, a liczba ta stale rośnie. Podczas wojny Rosja zrównała z ziemią ponad 215 placówek medycznych i prawie 446 obiektów infrastruktury kulturalnej. Na przykład tylko w obwodzie charkowskim zniszczono i uszkodzono 9617 domów.

Rosję można powstrzymać tylko siłą i bronią, a nie dyplomacją. Ukraińcy nie mogą wiecznie walczyć z krajem, w którym mieszka 4 razy więcej ludzi. Dlatego jeśli zwiększenie dostaw broni ofensywnej i defensywnej dla Ukrainy zawsze było ważne, teraz jest niezwykle potrzebne, ponieważ wojna staje się coraz bardziej krwawa i brudna.

Rosja wystrzeliwuje ogromną liczbę rakiet różnego typu, w tym takich, które mogą być zestrzelone jedynie przez najnowsze systemy obrony powietrznej Patriot i SAMP/T. Na przykład pocisk przeciwokrętowy Kh-22 leci z prędkością 5600 km/h. Od początku wojny Rosja wystrzeliła 210 takich pocisków, do tej pory ani jednego nie zestrzelono. Ostatnie trafienie Ch-22 w budynek mieszkalny w obwodzie dniepropietrowskim spowodowało śmierć 45 osób, w tym 6 dzieci.

Mimo że wszyscy mówią o niedoborze pocisków precyzyjnie kierowanych w Rosji, wciąż ma ona 78% przedwojennych zapasów rakiet taktycznych. Na przykład Rosjanie przeprojektowują pociski przeciwlotnicze S-300 do użytku ziemia-ziemia. Ich zasięg ognia do celów naziemnych wynosi 120–150 km, więc trafione są głównie miasta na linii frontu. Wystrzeliwanie pocisków S-300 do uderzeń naziemnych wiąże się z balistycznym torem lotu i bardzo utrudnia ich przechwycenie. Takich pocisków pozostało bardzo dużo, w przedziale 5-6 tys.

Podsumowując, wszyscy musimy ciężej pracować na nasze wspólne zwycięstwo. Zwycięstwo dobra nad złem. Zwycięstwo Ukrainy nad Rosją. Alternatywą dla nas Europejczyków jest otchłań, z której ty i ja nie możemy się wydostać. Wystarczy, że państwo terrorystyczne nadal zasiada w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i nic na to nie poradzimy. Jest prawdopodobne, że ta wojna będzie oznaczać koniec ONZ, która została stworzona, aby zapobiegać takim konfliktom zbrojnym i regulować je w momencie ich wystąpienia. Zostawmy jednak takie rozważania na później. Teraz najważniejsza jest trzeźwa ocena sytuacji, w której żyjemy. Jeśli Rosja grozi wojną nuklearną, co jest czystym blefem, takie wypowiedzi powinny spotkać się z groźbami kontrataku. Nigdy nie powinniśmy próbować okiełznać dzikiej bestii, chowając głowę w piasek.

Wszystko, co jest potrzebne Ukrainie w ramach zapewnienia jej zwycięstwa, deokupacji wszystkich terytoriów, musi zostać w pełni przekazane do arsenału Sił Zbrojnych Ukrainy. Mamy to szczęście, że między Rosją a nami stoi ogromny mur zwany Ukrainą. Mamy szczęście, że Ukraińcy walczą z tym złem już prawie rok, żebyśmy później nie musieli tego robić. I znowu, bez względu na to, jak straszne to jest, nie możemy wrócić do naszych beztroskich nocy. To jest rzeczywistość, to jest wojna, a ta wojna jest prawie na wyciągnięcie ręki. Niestety bez silnej i niezależnej Ukrainy nie uda nam się utrzymać silnej i niezależnej Europy.

Źródło: Anna Blum (Medium.com)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com