Kazachstanczycy wypisują swoje życzenie krwią. Kraj, o którym wszyscy milczeli, wstał z kolan.

Twitter

Kazachski rząd podał się do dymisji z powodu masowych protestów, które rozprzestrzeniły się w całym kraju. Przetrwały piąty dzień z rzędu iw środę eksplodowały z nową energią. Demonstranci szturmują biurowce.

Demonstranci domagają się zmian politycznych i wzywają prezydenta Kasima-Jomarta Tokajewa do rezygnacji.

Od wtorku wieczorem władze blokują na terytorium całego kraju internet i sieć komórkową. Nie działają m.in. komunikatory WhatsApp, Telegram i Signal, zablokowano również strony internetowe niezależnych mediów. Monitorująca ruch w sieci grupa NetBlocks poinformowała dziś o ogólnokrajowej blokadzie internetu, która – w ocenie organizacji – może poważnie utrudnić relacjonowanie nasilających się antyrządowych wystąpień.

Władze kraju nazywają to, co się dzieje, działaniami „grup ekstremistycznych”. Według niej pół tysiąca osób zostało rannych, wiele samochodów zostało spalonych, ponad sto sklepów zostało zniszczonych.

Niestety w nocy 5 stycznia grupy ekstremistyczne stały się bardziej aktywne. W wyniku ich nielegalnych działań spalono ponad 120 pojazdów” – powiedział komendant Ałmaty Kanat Tacmerden.

Pomimo ostrzeżeń lokalnych organów władzy wykonawczej i prokuratury obywatele ulegli prowokacyjnym apelom i zaczęli dopuszczać się nielegalnych działań, zagrażających pokojowi i bezpieczeństwu ludności” – poinformowała w oświadczeniu służba prasowa MSW. Kazachstan. Zauważono, że „niektóre grupy obywateli zablokowały drogi, zablokowały ruch”.

Władze nie podały, ile osób zostało rannych. Obserwatorzy twierdzą, że policja twierdzi, że liczba zatrzymanych jest niedoszacowana. W samej stolicy grupa sił specjalnych zatrzymała około stu osób podczas protestu w pobliżu domów handlowych Artem i Shapagat, a także przechodniów. Protestujący wykrzykiwali hasła domagające się dymisji rządu. W Ałmaty w przeddzień środy na placu przy kompleksie sportowym „Ałmaty Arena” i na Placu Republiki odbyły się masowe akcje.

W nocy 5 stycznia władze nazwały to, co działo się na placach, „zamieszkami” i zaczęły brutalnie tłumić protestujących za pomocą granatów świetlnych i dźwiękowych oraz gazu łzawiącego. Tokajew ogłosił stan wyjątkowy w rejonie Ałmaty i Mangistau wraz z wprowadzeniem godziny policyjnej.

Na krążących w sieci zdjęciach i nagraniach widać, że protestujący w Ałmaty, w której dochodzi do najgwałtowniejszych wystąpień, zdobyli też kilka pojazdów służb i rozbrajali niektórych policjantów.

Zastanawiam się, jak często w konserwatywnych krajach zaczęły ostatnio słyszeć „ekstremistyczne apele”. Władze próbują zdusić Internet, uruchomić gaz łzawiący, stłumić powstanie, ale nigdzie nie mówi się, że taka jest wola ludności.

Ludzie zawsze boją się zmian, bo bywają krwawi. Ale czasami nie da się złamać tego systemu w inny sposób. Na Ukrainie, na Białorusi, teraz w Kazachstanie wybuchały powstania. Ile razy my obwinialiśmy nasz rząd? Niestety historia jest napisana krwią i to prawda. Wyrażamy jednak jedność z krajem tak odległym terytorialnie, ale tak bliskim duchem za względu na chęć zmiany kraju.

Mieszkańcy Kazachstanu mogą być dumni ze swoich bohaterów, którzy nie bali się przeciwstawić rządowi dla przyszłośći całego narodu.

Karyna Koshel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com