Most Krymski w ogniu: Ukraiński atak podważa rosyjskie poczucie nietykalności

3 czerwca 2025 roku ukraińska Służba Bezpieczeństwa przeprowadziła spektakularną operację, w której uszkodzone zostały podpory Mostu Krymskiego – kluczowej arterii zaopatrzeniowej rosyjskich sił okupacyjnych. W wyniku eksplozji umieszczonych pod wodą konstrukcja znalazła się w stanie zbliżonym do awaryjnego. Dla Rosji to nie tylko cios logistyczny, ale także propagandowy – symboliczna „brama na Krym” ponownie została trafiona.
Most Krymski, zbudowany nielegalnie po aneksji Krymu w 2014 roku, od początku pełnił strategiczną funkcję militarną – transportuje broń, amunicję i żołnierzy do okupowanych terenów południowej Ukrainy. Choć Kreml usiłuje przedstawić go jako obiekt cywilny, jego rola w prowadzeniu wojny jest oczywista. W tej sytuacji atak na most jest w pełni uzasadniony z punktu widzenia prawa międzynarodowego.
To już trzeci raz, kiedy Ukraina trafia w ten cel – poprzednie operacje w 2022 i 2023 roku przełamały mit o „niezniszczalnej” rosyjskiej infrastrukturze. Obecny atak różni się jednak formą – to precyzyjna operacja podwodna, dowód na rosnące możliwości ukraińskich służb i armii. Pokazuje też, że Ukraina nie zamierza biernie czekać, aż Kreml zdecyduje o losie wojny.
Tego typu uderzenia wywierają na Rosji presję – militarną, logistyczną i polityczną. Zmuszają ją do przekierowania zasobów, zmniejszają jej operacyjną elastyczność i pokazują, że żadna część okupowanego terytorium nie jest bezpieczna. To także sygnał dla społeczności międzynarodowej: Ukraina nie tylko się broni, ale aktywnie odzyskuje inicjatywę.
W warunkach przeciągającej się wojny, strategiczne działania takie jak te stają się kluczowe. Pokazują, że Ukraina nie potrzebuje ustępstw, lecz wsparcia – zarówno militarnego, jak i politycznego. Im większe straty ponosi Rosja, tym bliżej jesteśmy momentu, gdy Moskwa będzie musiała poważnie rozważyć zakończenie agresji.
Autor: Franciszek Kozłowski