Największa próba siłowej penetracji granicy
Rankiem 8 listopada setki migrantów z Białorusi z torbami i dziećmi zgromadziły się w pobliżu przejścia granicznego „Bruzgi-Kuźnia”, chcąc jak najszybciej opuścić kraj. Według niektórych doniesień medialnych większość z nich to uchodźcy z Bliskiego Wschodu, w szczególności Syryjczycy i Irakijczycy. Wydarzenie to określane jest jako „największa penetracja wojskowa do Polski”. Wczesnym rankiem 9 listopada okazało się, że ten punkt kontroli granicznej był zamknięty do nieznanej daty.
Wideo zamieszczone w sieciach społecznościowych pokazują, że ludzie z torbami i dziećmi idą wzdłuż granicy, a także można ich zobaczyć na niektórych odcinkach granicy. Ale jednocześnie zaskakujące jest również to, że za nimi stoją uzbrojeni funkcjonariusze bezpieczeństwa w mundurach wojskowych. Według ministra-koordynatora polskich służb wywiadowczych Stanisława Żarina „Możemy stwierdzić pełną penetrację naszego europejskiego kraju”. Oczywiście nikt nie wyklucza rosyjskiego śladu, a stopień napięcia jest tak duży, że pojawia się pytanie: „Co jeszcze jest potrzebne, by zacząć używać siły?”.
Masowa penetracja Polski zaniepokoiła nie tylko unijnych polityków, ale oczywiście miejscową ludność. Według ministra spraw wewnętrznych Macieja Wasika „od strony polskiej granicy stale dyżurują policja, straż graniczna i wojsko”. Granicę strzeże 16 tys. osób. Jednocześnie UE przydzieliła 1300 pracowników z Frontexu, europejskiej agencji, która stoi na straży bezpieczeństwa granic państw członkowskich UE.
Decyzja na najwyższym szczeblu politycznym
8 listopada polskie władze odbyły pilne spotkanie zespołu antykryzysowego z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego, ministra obrony Mariusza Błaszczaka, ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego, a także z udziałem przedstawicieli służb specjalnych. Według oficjalnych informacji nastąpi reakcja na zaistniałą sytuację, zgodnie z wymogami prawa. Oczywiście władze białoruskie pogarszają w ten sposób sytuację i przekroczyły już wszystkie dozwolone granice. Białoruś robi to nie na własną rękę, ale przy udowodnionym wsparciu Federacji Rosyjskiej. A eskalacja konfliktu pociągnie za sobą wiele ofiar z różnych stron. Sytuację komplikuje brak informacji o tym, co dzieje się po drugiej stronie granicy.
Białoruscy pogranicznicy potwierdzają, że na granicy zgromadziła się duża liczba ludzi, ale jednocześnie obwiniają o wszystko stronę polską. Polskie władze są przekonane, że reżim prawny Białorusi oraz chęć ratowania życia ich i dzieci skłaniają ludzi do takiego kroku. Białoruś deklaruje, że stworzyła wszelkie warunki do bezpiecznego przekraczania granicy i przemieszczania się ludzi na drogach, ale tylko w ramach prawnych.
Przypomnijmy, że 5 listopada Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało o kolejnej prowokacji na granicy przez białoruskie siły bezpieczeństwa, choćby z użyciem broni. W tej sytuacji zaskakująca jest reakcja Białorusi, która stwierdziła, że to polskie wojska spychają grupę uchodźców z powrotem na granicę, nie precyzując, jak się tam dostali.
Problemy graniczne
Po wprowadzeniu sankcji personalnych wobec Aleksandra Łukaszenki zapowiedział, że przestanie powstrzymywać przepływ migrantów przez granicę Białorusi w kierunku Litwy. Sytuacja zaczęła się aktywnie nasilać na początku lipca, kiedy władze Litwy ogłosiły wprowadzenie stanu wyjątkowego ze względu na dużą liczbę migrantów. Obecnie na całej linii granicznej wznoszony jest mur, a odcinki zamykane są drutem kolczastym. Nie powstrzymało to napływu migrantów, a sądząc po tym, że okoliczności wewnętrzne zmuszają ludzi do ucieczki, na Białorusi nasila się presja na obywateli i migrantów z innych krajów.
Po reakcji Litwy na wprowadzenie stanu wyjątkowego, władze polskie ogłosiły uruchomienie takiego reżimu na terenach przygranicznych na początku września. I ten krok nie powstrzymał migrantów. W zeszłym miesiącu polski parlament oficjalnie zezwolił na wydalanie migrantów, którzy nielegalnie wjechali do UE. Nawiasem mówiąc, stwierdzenie to zostało bardzo pozytywnie przyjęte przez miejscową ludność. Koszt budowy muru na granicy z Białorusią dla polskich władz wyniesie 350 mln dolarów.
Autor: Diana Kamiński