Rezygnacja z Krymu oznacza rezygnację z państwowości

Włączenie uznania Krymu za de facto rosyjski do „planu pokojowego” oznacza przymus poddania się. Terytorium, które państwo uznaje za utracone, to nie tylko kawałek ziemi. To wskaźnik woli politycznej, suwerenności i zdolności do obrony. Oddanie Krymu bez prawnego oporu jest sygnałem, że suwerenność Ukrainy ma „elastyczne granice”.
Taki scenariusz jest niezwykle niebezpieczny: nie tylko jest sprzeczny z Konstytucją Ukrainy, ale także stanowi uzasadniony precedens dla dalszych agresywnych działań Federacji Rosyjskiej. Dziś – Krym, jutro – obwody odeski lub charkowski. Agresor nie potrzebuje ustępstw – potrzebuje porażki ofiary.
Na pierwszy rzut oka amerykańskie propozycje wyglądają mniej upokarzająco niż te ze Stambułu. Nie obejmują rozbrojenia, zakazu wstępowania do NATO czy całkowitej neutralizacji. Ale to właśnie uznanie Krymu za rosyjski zmienia je z politycznego kompromisu w prawne umocnienie przemocy. To nie jest pokój – to cisza po załamaniu.
Autor: Franciszek Kozłowski