Rosja zrywa relacje z NATO. Co to oznacza dla Polski
Kilka dni temu Rosja podjęła decyzję o zamknięciu swojego przedstawicielstwa dyplomatycznego przy NATO oraz równoczesnym zamknięciu Biura Informacyjnego NATO w Moskwie. Decyzja ta oznacza faktyczne zerwanie relacji pomiędzy władzami Rosji a Paktem Północnoatlantyckim. W interesie Polski jest eskalacja napięcia. Alternatywą nie jest bowiem Rosja mniej agresywna, a jedynie staranniej maskująca swoją agresję.
Decyzja Rosji jest odpowiedzią na krok ze strony NATO, które zdecydowało o cofnięciu akredytacji ośmiu z 18 rosyjskich dyplomatów, którzy do tej pory pracowali przy Kwaterze Głównej Sojuszu. Przyczyną była ich działalność szpiegowska.
Placówka przy NATO była od lat jedną z ważniejszych w rosyjskiej dyplomacji, czego wyrazem jest choćby to, że jeden z jej byłych szefów – Dmitrij Rogozin – bezpośrednio ze stanowiska ambasadora Rosji przy NATO awansował na wicepremiera, a ostatni – Aleksander Gruszko – zarówno przed nominacją, jak i po zakończeniu pracy był wiceministrem spraw zagranicznych.
Równocześnie jednak placówka nie odpowiada za kwestie bezpieczeństwa w rozumieniu zapobiegania incydentom czy też ograniczania ich skutków. W tym sensie jej zamknięcie nie pociąga za sobą wzrostu zagrożenia na przykład przypadkową wymianą ognia w przestrzeni powietrznej państw bałtyckich albo w obrębie Morza Czarnego, czyli tam, gdzie najczęściej dochodzi do incydentów pomiędzy siłami NATO i Rosji.
Dla stabilizacji sytuacji po tego rodzaju incydentach istnieje bezpośrednia tzw. czerwona linia pomiędzy głównodowodzącym siłami Sojuszu w Europie (SACEUR – Supreme Allied Commander Europe) a szefem sztabu generalnego Rosji. Kontakty dyplomatyczne będą z kolei utrzymane przez sam fakt, iż każdy kraj członkowski paktu ma bilateralne relacje z Moskwą.
Arogancja jako wynik kalkulacji
Ostentacyjna odpowiedź Moskwy na wydalenie jej dyplomatów wpisuje się w logikę działania Rosji, która od kilku lat niezmiennie dąży do zaostrzania relacji z Zachodem. Do pewnego momentu agresywne działania były jednak w pewien sposób łagodzone przez rosyjską dyplomację, która będąc co do istoty rzeczy tak samo rewanżystowska i agresywna, była jednak niezwykle poprawna w formie.
W efekcie nie bez powodu szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow przez lata uchodził za jednego z najbardziej skutecznych szefów dyplomacji na świecie. Jednak od kilku już lat nawet Ławrow, który za kulisami zawsze potrafił być bardzo brutalny, coraz częściej zachowuje się w sposób arogancki i butny również publicznie. To jednak nie skutek zmęczenia czy też rosnącej złości szefa rosyjskiej dyplomacji, a pochodna zimnej kalkulacji.
Dzielenie Zachodu jako cel
Rosja zdecydowała o zamknięciu placówki, zapewne mając nadzieję, że spowoduje to nerwową reakcję państw członkowskich paktu takich jak np. Francja, Włochy czy też Hiszpania, które niezmiennie mają skłonność do szukania możliwości normalizacji relacji z Rosją. Moskwa rzecz jasna takiej normalizacji również pragnie, z tym wszakże zastrzeżeniem, iż ma się ona odbyć bez zmiany jej polityki.
Celem Rosji było i pozostaje dzielenie Zachodu na państwa „racjonalne” i „rusofobiczne”, przy czym do tej drugiej kategorii zaliczają się oczywiście Polska, Rumunia oraz państwa bałtyckie. Skądinąd określenia „racjonalny” użył nie tak dawno ambasador Rosji w Belgii Alexander Tokowinin, który skomplementował Belgię jako kraj, który inaczej niż niektóre inne państwa „nie tworzy kłopotów w relacjach z Rosją”.
Wzrost napięcia, czy to poprzez prowokowanie kryzysu migracyjnego na wschodniej granicy NATO i UE, czy przez przyczynianie się do wzrostu cen gazu to narzędzia, które mają służyć temu, by któreś z państw członkowskich paktu uznało, że należy się z Rosją porozumieć na warunkach Moskwy.
Skutki przesady
Tak się jednak zapewne nie stanie, gdyż nawet tradycyjnie życzliwe Rosji państwa mają aż nadto dowodów jej ingerencji w ich życie polityczne, czego przykładem było wspieranie przez Moskwę Frontu Narodowego Marine Le Pen we Francji czy też – co już było objawem szaleństwa politycznego Moskwy – katalońskich separatystów w Hiszpanii.
Spokojna i stanowcza reakcja szefa niemieckiej dyplomacji Heiko Massa na kolejne podbicie stawki przez Moskwę pokazuje, że póki co Zachód nie reaguje tak, jak życzyłaby sobie tego Rosja. Problem polega na tym, że oznacza to, iż Moskwa raczej będzie jeszcze bardziej eskalować napięcie, a nie szukać realnego dialogu.
Diabelska alternatywa
Z punktu widzenia Polski fakt, iż Rosja od pewnego czasu wiecznie licytuje bardzo wysoko (i zazwyczaj przy okazji przelicytowuje) jest jednak pozytywem. Dla nas bowiem w relacjach Zachodu z Rosją „im gorzej, tym lepiej”. Alternatywą nie jest bowiem Rosja mniej agresywna, a jedynie staranniej maskująca swoją agresję, co dopiero byłoby niebezpieczne, gdyż zwiększałoby prawdopodobieństwo, iż któryś z naszych partnerów z NATO dałby się nabrać na rzekomo dobre intencje Moskwy.
Jeszcze lepszym scenariuszem z naszego punktu widzenia byłoby, gdyby Moskwa wypowiedziała akt stanowiący NATO–Rosja, tj. ten dokument polityczny, na który zawsze powołuje się (i niestety niektórzy nasi sojusznicy w NATO), gdy przychodzi do protestowania przeciwko dyslokacji sił NATO w nowych państwach członkowskich.
Z militarnego punktu widzenia nie miałoby to większego znaczenia, bowiem Rosjanie i tak już przerzucili znaczne siły na Zachód. NATO miałoby z kolei wolne ręce.
Wojna nerwów
Zapewne gdyby doszło do wypowiedzenia aktu stanowiącego Moskwa zorganizowałaby jakąś demonstrację siły, np. ostentacyjny przerzut zdolnych do przenoszenia taktycznej broni jądrowej rakiet Iskander w pobliże naszych granic, licząc na to, że część tym razem polskiej opinii publicznej uznałaby eskalację napięcia za nadmierną.
Rzecz w tym, że iskandery wystrzeliwane są z wyrzutni kołowych i nie ma żadnego znaczenia, ile ich sztuk znajduje się w pobliżu naszej granicy. Jeśli bowiem Moskwa zechce pewnego dnia rozpocząć wojnę, te rakiety i tak można w ciągu doby przerzucić wraz z wyrzutniami w dowolne miejsce.
Moskwa wojny nie chce, a jedyna, jaką prowadzi to wojna nerwów. Rosyjskie licytowanie to tyle, co blef.
Zdroj: https://onet.pl