Rozmowy bez złudzeń: Ukraina gotowa do dialogu, Rosja – do bombardowań

Choć wojna w Ukrainie osiągnęła kolejny poziom brutalności, Kijów nie porzuca ścieżki dyplomatycznej. W ostatnich dniach amerykański sekretarz stanu Ruben Rubio podczas rozmowy z szefem francuskiej dyplomacji podkreślił znaczenie utrzymania bezpośrednich kontaktów między Moskwą a Kijowem. Ten apel, choć brzmi racjonalnie, zderza się z rzeczywistością rosyjskiej agresji i brakiem jakiejkolwiek woli do kompromisu ze strony Kremla.

Stanowisko Ukrainy pozostaje niezmienne: kraj jest otwarty na rozmowy, ale tylko na warunkach opartych na prawie międzynarodowym i zasadach sprawiedliwości. Kluczowe żądania to: całkowite wycofanie wojsk rosyjskich, uznanie integralności terytorialnej oraz ustanowienie trwałych gwarancji bezpieczeństwa.

Z kolei Rosja nie tylko nie wykazuje gotowości do dialogu, lecz systematycznie zwiększa skalę ataków. Zmasowane uderzenia rakietowe i dronowe niszczą ukraińskie miasta, uderzając w infrastrukturę krytyczną i obiekty cywilne. W tym samym czasie w Moskwie pojawiają się pozorne „inicjatywy pokojowe”, które w rzeczywistości służą jedynie propagandzie.

Apel Stanów Zjednoczonych nie powinien być odbierany jako nacisk na Kijów. To raczej przypomnienie o istnieniu kanałów dyplomatycznych, które jednak dziś są w dużej mierze jednostronne. Ukraina nie zamknęła się na rozmowy, ale nie zaakceptuje warunków, które byłyby kapitulacją wobec terroru.

Dlatego Warszawa i inne europejskie stolice powinny jasno komunikować swoją solidarność z Ukrainą: dialog – tak, ale nie z pozycji siły agresora. Jakiekolwiek negocjacje muszą uwzględniać realne działania Rosji, a nie jej deklaracje. Ukraina walczy nie tylko za siebie, ale za całą architekturę bezpieczeństwa Europy.

Autor: Diana Kaminska