Tragedia Izyum: tortury prądem elektrycznym, strzelanie w plecy, związane ręce – to działania Rosjan

W Izyum okupanci brutalnie zabili człowieka i pochowali go w dole / kolażu kanału 24tv.ua
Od pierwszych dni wojny na pełną skalę Rosjanie zaczęli ostrzeliwać Izyum z samolotów i artylerii. Najeźdźcy zniszczyli prawie 80% zabudowy mieszkalnej miasta i na początku kwietnia zajęli osadę. Miejscowi mieszkańcy znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji i musieli żyć bez prądu, wody i gazu.
Po ponad 5 miesiącach okupacji 10 września Siły Zbrojne Ukrainy wyzwoliły Izyum z rąk Rosjan. W momencie wyzwolenia w mieście mieszkało około 10 000 mieszkańców. Przed wojną mieszkało tam ponad 40 000 osób.






Od 15 września w mieście Izjum w obwodzie charkowskim trwają czynności śledcze w miejscu masowego pochówku Ukraińców, którzy zginęli w czasie okupacji.
W miejscu masowego pochówku w wyzwolonym mieście Izyum odkryto ponad 450 ciał ludzi torturowanych przez rosyjskich okupantów.
Są to głównie spokojni mieszkańcy. Zginęli w wyniku ostrzału rakietowego i artyleryjskiego, niektórzy noszą ślady gwałtownej śmierci.
„Wśród oczywistych oznak gwałtownej śmierci jest lina na szyi i rowek uduszenia. Są też związane ręce. Więcej nie powiem, dowiemy się w wyniku badania kryminalistycznego. Ciało, które osobiście zbadałem należał do mężczyzny. Drugi z liną na szyi – też mężczyzny. W sprawie kobiet nie ma jeszcze żadnych informacji” – powiedział szef charkowskiej Prokuratury Obwodowej Ołeksandr Filczakow.
Również mieszkańcy Izyuma umierali z powodu chorób i złych warunków bytowych – w pierwszych tygodniach wojny miasto było pozbawione prądu, gazu i wody, a ludzie przed ostrzałem ukrywali się w zimnych i niewyposażonych piwnicach.
W leśnym pasie pochowano 450 ciał cywilów ze śladami gwałtownej śmierci i tortur. Dziś funkcjonariusze organów ścigania rozpoczęli ekshumację. Poinformował -+o tym szef Charkowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej Oleg Synegubow.
„Większość grobów nie ma nawet nazw. Jest tylko znak z numerem” – pisze Sinegubov.
Ciała zmarłych leżały na ulicach przez kilka dni, informowali okoliczni mieszkańcy. Można ich było wywieźć tylko za zgodą administracji okupacyjnej.
„Krewni prosili nas o pomoc w pochówku. Wojsko rosyjskie nie zawsze na to pozwalało. Najpierw musieliśmy pracować pod lufami karabinów maszynowych” – powiedział jeden z pracowników firmy pogrzebowej, który grzebał ludzi.


Zdjęcie: Olga STENKO
Większość cywilów jest tu po prostu pochowana w piasku. Ciała są owinięte w koce, prześcieradła i płótno. Ciała ukraińskich żołnierzy były w większości ułożone w jednym dole – niektóre z nich były bez odzieży wierzchniej.
Żołnierzy ukraińskich znaleziono rozstrzelanych, z rękami związanymi za plecami. Rzecznik Praw Człowieka Rady Najwyższej Ukrainy Dmytro Lubiniec uznał, że zabici żołnierze byli więźniami. Uważa się, że najpierw byli torturowani, a następnie straceni.
Jednocześnie Lubiniec nie wykluczył, że pochówek ten może nie być jedynym w regionie. Wśród pochówków cywilów można też znaleźć całe rodziny – dodał rzecznik: „To kolejny dowód na to, że Federacja Rosyjska dokonuje ludobójstwa na terytorium Ukrainy” – powiedział rzecznik.
Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że w czasie okupacji Izium i Bałaklii w obwodzie charkowskim Rosjanie zachowywali się podobnie jak w obwodzie kijowskim: torturowali mieszkańców, niszczyli przedszkola i szkoły oraz inną infrastrukturę.
„Jestem z Izyum i Balaklia… do takich rzeczy nie można się przyzwyczaić, ale po Buchi nie będziemy już zaskoczeni krokami podejmowanymi przez rosyjskich terrorystów, ponieważ widzimy to samo. Znowu tortury. …znowu zniszczenie: szkoły, przedszkola… Mają (rosyjscy najeźdźcy – przyp. red.) ten sam trop. Nic nowego nie widziałem” – powiedział Zełenski.
Głowa państwa podkreślił, że świat powinien zobaczyć, co pozostawiła armia rosyjska.
„Ciało osoby uduszonej sznurem zostało zakopane ze sznurem na szyi. Ciała ze złamanymi ramionami i innymi oznakami nadużycia” – powiedział Zełenski.
W Bałaklii rosyjscy żołnierze torturowali ludzi prądem elektrycznym podczas przesłuchań. Według Serhija Bolwinowa, szefa wydziału śledczego Służby Bezpieczeństwa Narodowego w obwodzie charkowskim, jedną z sal tortur odkryto w budynku administracji wydziału policji.
W podziemiach tej kwatery oraz w budynku naprzeciwko okupanci urządzili więzienie i salę tortur dla okolicznych mieszkańców. Według danych w czasie okupacji Rosjanie przetrzymywali w obozach tortur co najmniej 40 osób. Karmiono je tylko owsianką dwa razy dziennie.
W budynku komisariatu znajdowali się bojownicy organizacji terrorystycznej tzw. „LPR” i Czeczeńskiej Republiki. Razem z nimi byli przedstawiciele oddziałów prewencji z Togliatti i FSB Federacji Rosyjskiej.
Funkcjonariusze organów ścigania odkryli w lokalu przewody prowadzące do ukrytych kamer wideo. Trzymali zakładników. Mężczyźni i kobiety musieli spać na podłodze.
„Szukali tych, którzy służyli lub mieli krewnych w ATO poprzez lokalnych współpracowników. Szukali też osób, które pomogły armii ukraińskiej w zniszczeniu rasistów. A w przypadku, gdy zwolnili dużo osób, a nowych nie było, łapali ludzi na ulicy w pobliżu komisariatu. Jeden mężczyzna przebywał w „więzieniu” przez 46 dni – znaleźli zdjęcie jego brata w ukraińskim mundurze wojskowym” – podkreślił Bolwinow.
Według świadków Rosjanie na różne sposoby torturowali swoich więźniów. Bolvinov nie opisał wszystkich tortur, ale zauważył, że „najłatwiej” z nich było, gdy bito ich prądem.
„Dzisiaj wraz z dziennikarzami z całego świata i pracownikami Policji Narodowej relacjonujemy tragedię Balakleya, bo cały świat powinien wiedzieć, jakim nieludzkimi rasistami są ci rasiści” – podsumował Bolwinow.
Trudno sobie nawet wyobrazić tę tragedię. Tylko jedno jest oczywiste: Rosjanie to nie ludzie, ich czyny błagają niebiosa o karę.
Karyna Koshel