„Inspekcja” atomu na Białorusi. Łatuszka: wojna informacyjna wymierzona w Ukrainę i jej sojuszników

Na Białorusi trwa inspekcja środków przenoszenia taktycznej broni jądrowej, w tym wyrzutni Iskander i samolotów Su-25. Są one przystosowane do przenoszenia rosyjskiej taktycznej broni jądrowej, rozmieszczonej na terytorium Białorusi w ub.r. Reżim w Mińsku ogłosił swoje działania niemal równo z zapowiedzią Władimira Putina o przeprowadzeniu rosyjskich manewrów z wykorzystaniem broni atomowej. – To potwierdza, że Łukaszenka jest na smyczy Putina. Wystarczyło, że Putin sam to ogłosił, a Łukaszenka natychmiast przystąpił do działania. To nic innego jak wojna informacyjna przeciwko krajom Zachodu, by nie dozbrajały Ukrainy i by nie odważyły się wysłać tam swoich wojsk. Od tego, jaka będzie decyzja Zachodu czy poszczególnych państw w tej sprawie, zależeć będzie dalsze zaostrzanie atomowej retoryki przez oba reżimy – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl Paweł Łatuszka, zastępca szefa Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Białorusi, były ambasador Republiki Białorusi w Polsce.

Minister obrony Białorusi gen. Wiktar Chrenin oświadczył, że niespodziewana inspekcja środków do przenoszenia niestrategicznej broni jądrowej odbywa się „zgodnie z rozporządzeniem Alaksandra Łukaszenki”. W stan gotowości do wypełnienia zadań został postawiony dywizjon zestawu operacyjno-taktycznego Iskander i eskadra samolotów Su-25. W trakcie inspekcji „sprawdzony zostanie cały kompleks działań, planowanie, przygotowanie i zastosowanie taktycznej broni jądrowej”.

Ogłoszenie niezapowiedzianej wcześniej inspekcji środków przenoszenia rosyjskiej broni atomowej potwierdza, że Łukaszenka jest na smyczy Putina. Wystarczyło, że Putin sam to ogłosił, a Łukaszenka natychmiast przystąpił do działania – wskazuje w rozmowie z portalem Niezależna.pl Paweł Łatuszka, zastępca szefa Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Białorusi, były ambasador Republiki Białorusi w Polsce.

Łukaszenka zawsze chciał mieć u siebie broń jądrową. Uważał za spory błąd wycofanie sowieckiej broni z Białorusi (była ona obecna do 1996 r. – przyp. red.). Nie dał jednak rady zatrzymać tego procesu, kiedy pierwszy i jedyny raz został wybrany na prezydenta. On uważa, że broń jądrowa daje mu możliwość wejścia do klubu liderów państw ją posiadających. Że zagwarantuje mu dożywotnie rządy oraz że nikt nie odważy się zdymisjonować ze stanowiska człowieka, który ma tego typu uzbrojenie w rękach. Taka jest jego filozofia. 

– wskazuje nasz rozmówca.

Głównym celem wojny, którą wspólnie prowadzą Rosja i Białoruś, jest stworzenie atomowego zagrożenia dla Ukrainy i wszystkich jej sojuszników. Wygląda to na specjalną operację wojskowo-informacyjną, po to, by zniechęcić Zachód do większej pomocy Ukrainie i wybicia z głowy pomysłu wysłania tam wojsk. 

– dodaje Łatuszka. 

Nie wykluczam scenariusza, w którym Łukaszenka prowadził jakieś negocjacje z krajami Zachodu i został uprzedzony, że jeżeli pozwoli sobie na atomową odpowiedź w sytuacji, w której dany kraj wyśle swoje wojska na Ukrainie, to poniesie tego bardzo poważne konsekwencje. Swoim wyprzedzającym działaniem, Łukaszenka chce jednak pokazać, że się nie boi i będzie twardo stał przy Rosji. 

– uzupełnia.

Kluczowy będzie teraz dalszy rozwój wydarzeń na Ukrainie. W jaki sposób Zachód będzie dalej pomagać Kijowowi. Jeżeli jakieś kraje zdecydują się na wysłanie tam swoich wojsk, retoryka atomowa Rosji i Białorusi jeszcze bardziej się zaostrzy – przewiduje Paweł Łatuszka. 

Nasz rozmówca odniósł się też do niedawnej wypowiedzi szefa białoruskiej dyplomacji Siergieja Alejnika. Polityk z najbliższego otoczenia Łukaszenki stwierdził m.in., że „drzwi Białorusi są otwarte dla prowadzenia na jej terytorium negocjacji w sprawie Ukrainy”. – Białoruś zawsze była i pozostaje państwem pokojowym. Nigdy nie było i nie będzie zagrożenia z terytorium Białorusi. Zgodnie z naszą Konstytucją, z terytorium Białorusi nie można dokonać żadnej agresji. To są postulaty nienaruszalne – powiedział Alejnik. 

To absolutne kłamstwo. Polityk ten mówi, że z Białorusi nie ma zagrożenia żadną agresją. Fakty jednak temu przeczą. Główny z nich jest taki, że 24 lutego 2022 r. właśnie z terytorium Białorusi wkroczyła na Ukrainę rosyjska armia i później stamtąd przez rok atakowała. Wszystkie lotniska wojskowe były wykorzystywane przez samoloty machiny wojennej Rosji. Podobnie jak artyleria, która ostrzeliwała ukraińskie miasta – przypomina Łatuszka. 

Była to wypowiedź dla potrzeb polityki wewnętrznej. Analizując ostatnie wypowiedzi Łukaszenki mamy jasność, że chce przekonać Białorusinów o tym, że żadnego początkowego zaangażowania Białorusi w wojnę na Ukrainie nie było. Dyktator chce, by ludzie tego nie pamiętali albo w ogóle uznali, że się nie wydarzyło. Zdecydowana większość społeczeństwa wie jednak, jaka jest prawda. 

– kończy Łatuszka.

Źródło: niezalezna.pl

Foto: Arch. – president.gov.by

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com