Polska zaprzecza zarzutom o udział w eksplozjach Nord Stream

AP / AP

Polska jest podejrzana o udział w serii eksplozji, do których doszło przy Nord Stream. Do wybuchów doszło we wrześniu ubiegłego roku w strefach ekonomicznych Szwecji i Danii. Incydenty są badane przez organy ścigania tych krajów, a także Niemiec, ale dokładne okoliczności i organizatorzy tych sabotażu nie zostali jeszcze ustaleni.

Władze brytyjskie oskarżyły Rosję o podminowanie gazociągu, wskazując na cel odcięcia dostaw gazu do Europy. Jednak niektóre media przedstawiły wersję, że w eksplozję mogła być zaangażowana „grupa proukraińska”. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprzeczył oskarżeniom, mówiąc, że takie wypowiedzi działają na korzyść Rosji.

Przedstawiciel Federacji Rosyjskiej twierdził, że Polska jest odpowiedzialna za wybuchy na gazociągu Nord Stream. Jednak polskie władze zaprzeczyły tym oskarżeniom i zadeklarowały, że nie brali udziału w wydarzeniach. Stanisław Żaryn, Rzecznik RP ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej powiedział, że rozpowszechnianie się licznych teorii i hipotez na temat eksplozji może zniekształcić prawdziwy obraz wydarzeń.

W swoim poście na Twitterze Żaryn twierdzi, że kraj ten nie ma nic wspólnego z serią wybuchów w Nord Stream. Nazwał połączenie Polski z tymi wydarzeniami bezpodstawnymi. Wskazał również na istnienie motywu i okazji dla Rosji do popełnienia takiej dywersji.

Polskie władze uznały, że długa linia brzegowa kraju nad Morzem Bałtyckim, a także granica z Ukrainą oraz obecność dużej liczby Ukraińców stwarzają dogodne warunki do organizowania takich akcji. Twierdzą jednak, że polski rząd nie miał nic wspólnego z atakiem na rosyjski gazociąg.

Szczegóły śledztwa

W trakcie śledztwa pojawiła się wersja, że Polska mogła zostać wykorzystana jako baza operacyjna do ataków na rosyjski gazociąg. Uważają też, że za wybuchami Nord Stream może stać Ukraina, wykorzystując Polskę jako centrum logistyczne do ataku na infrastrukturę gazociągową.

Jak wynika ze śledztwa, na polskich wodach pływał rekreacyjny jacht „Andromeda”, związany z podminowywaniem gazociągów. Potwierdzają to dane z urządzeń nawigacyjnych znajdujących się na pokładzie jachtu, a także informacje otrzymane z satelitów i telefonów komórkowych. Na pokładzie jachtu znaleziono również próbki DNA, co może pomóc w śledztwie. Warto również zauważyć, że biała furgonetka zarejestrowana przez kamery monitoringu w niemieckim porcie miała polskie tablice rejestracyjne, co może wskazywać na udział Polski w tych incydentach.

Jacht Andromeda w Niemczech wynajmowała powiązana z ukraińskim wywiadem firma Feeria Lwowa. Szefem tej firmy jest kobieta mieszkająca na Ukrainie. Firma jest jednak zarejestrowana jako biuro podróży w Warszawie, ale nie ma pracowników, biura ani nawet strony internetowej. Warto również zauważyć, że pod tym samym adresem rejestrowym zarejestrowanych jest ponad sto firm, co budzi podejrzenia, że ​​firma może nie być prawdziwa.

Wcześniej informowano o obecności urządzenia wybuchowego na jachcie Andromeda. Śledczy doszli do wniosku, że materiałem wybuchowym był oktogen, odpowiedni do niszczenia obiektów podwodnych.Podczas analizy danych z urządzeń nawigacyjnych jachtu stwierdzono, że znajdował się blisko każdego z miejsc wybuchu.

Tak więc sytuacja z oskarżeniami Polski o udział w wybuchach pozostaje niejasna, a różne wersje i hipotezy wciąż dyskutowane. Jednocześnie zniekształcenie informacji i wykorzystywanie szumu informacyjnego utrudniają zrozumienie pełnego obrazu wydarzeń, które miały miejsce.

Autor: Diana Kaminski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com